Lubię to!
pszczoła

Kiedy rozpoczynaliśmy z żoną generalny remont naszego domu, nie sądziliśmy, że właśnie zaczynamy szaloną podróż, która pokaże nam najważniejsze prawdy o naprawianiu wszystkiego – włącznie z całym życiem

Streszczenie

  • Kiedy zabierzesz się na poważnie za naprawę swojego życia, wtedy odkryjesz, jak bardzo było to już potrzebne i jak wiele niezałatwionych spraw na co dzień przed sobą ukrywasz.
  • Najtrudniej jest PRZED startem: kiedy już ruszysz do przodu, zwykle nic nie jest tak straszne, jak się wcześniej wydawało.
  • Żeby powstało coś nowego, najpierw trzeba uprzątnąć to, co już do niczego się nie nadaje. Na pewien czas więc Twój świat stanie na głowie – pogódź się z tym.
  • Naprawa życia, tak samo jak generalny remont domu albo poważny zabieg u dentysty, to wyzwanie, które pokonasz dużo łatwiej, jeśli skupisz się na tym, jak będzie POTEM
  • Osobą, którą najbardziej obchodzą Twoje sprawy jesteś Ty – dlatego bezlitośnie nękaj innych o sprawy ważne dla Ciebie – sami mają na głowie własne, więc Ty możesz być na końcu ich listy priorytetów – chyba, że na to nie pozwolisz.

Całość

Długo broniłem się przed remontem naszego domu. Zamieszkaliśmy w nim 12 lat temu, kiedy był świeżo po odpicowaniu go przez poprzednich właścicieli, żyjących z kupowania starych domów i odsprzedaży ich po ogólnym odświeżeniu, co mój dobry znajomy nazywał pudrowaniem trupa.

Od tego czasu wielokrotnie zmienialiśmy kolor ścian, zrobiliśmy ładny ogród i ogólnie wydawało się, że nie jest najgorzej.  Wprawdzie 50-letni ganek gdzieniegdzie objawiał rysy na suficie, ale powtarzałem sobie: tyle stało, to jeszcze postoi.

Dopiero pierwszy zalew sufitu w czasie ulewnego deszczu nasunął nam myśl, że raczej prędzej, niż później, trzeba będzie się zabrać za to na poważnie. Raz i drugi zaklajstrowałem go betonem, i na trochę pomogło. Potem któregoś dnia po prostu nagle odpadł z niego cały kawał. Ganek wyraźnie dawał znać, że ma dość.

Kiedy usiedliśmy z Agnieszką do poważnej rozmowy o remoncie, bardzo szybko zaczęło do nas dochodzić, że tak zadawnionych spraw nie opędzi się ani w parę dni, ani byle czym. Im więcej o tym rozmawialiśmy, tym bardziej uderzało mnie, jak bardzo remont całego domu w jakiś sposób jest metaforą naprawy całego życia, albo przynajmniej jakiejś ważnej jego części.

Remont trwa u nas już od kilku tygodni, a moje małe odkrycie coraz wyraźniej się potwierdza. Dlatego postanowiłem spisać kilka najważniejszych obserwacji, które warto mieć na uwadze, jeśli w Twoim życiu coś naprawdę woła o „remont”, tak jak ten mój nieszczęsny, latami zaniedbywany ganek i reszta domu.

Co roku więcej tracimy przez zaniedbanie, niż z jakiegokolwiek innego powodu – Rose Kennedy

Wśród licznych niespodzianek, w jakie obfituje przygoda, nazywana remontem, na pierwszym miejscu są te, które odkrywasz, odsuwając dawno nieodsuwane meble, otwierając dawno nieotwierane szuflady i zdejmując dawno niezdejmowane ozdoby.

Okazuje się, że człowiek jest mistrzem leczenia wszelkich schorzeń plasterkami na zadrapania. Tu coś się oberwało, tam zalało, ale za każdym razem jakoś tam przywracamy jaki taki stan używalności. Nie zauważamy przy tym, że stopniowo tych „plasterków” zaczyna być więcej, niż czegokolwiek innego.

W życiu robimy to samo. Kiedy stanąłem w pokoju opróżnionym z mebli i sprzętów, dłuższą chwilę patrzyłem zdumiony na to, co miałem przed sobą. Jak myśmy mogli tak żyć, pytałem sam siebie, chociaż przecież dotąd wszystko wydawało się w domu w miarę w porządku. Kiedy wiele lat temu dogorywało moje pierwsze małżeństwo, aż w końcu gruchnęło z łoskotem, też przez dłuższy czas zadawałem sobie potem pytanie, jak mogłem przez całe lata powtarzać sobie muszę wreszcie coś z tym zrobić.

Jeżeli Ty też powtarzasz sobie to samo w odniesieniu do jakiejś ważnej sfery swojego życia, to wiedz, że albo coś z tym wreszcie NAPRAWDĘ zrobisz i to najlepiej jak najszybciej, albo – jak w moim ganku, któregoś dnia w końcu coś oberwie się samo. Wtedy zrozumiesz, jak bardzo ten „remont” był już potrzebny.

Najtrudniejszy pierwszy krok…

Chyba najbardziej obawialiśmy się tego, jak poradzimy sobie w trakcie remontu z naszym agresywnym wilczurem – hałaśliwym zbójem, dla zmylenia przeciwnika noszącym imię Pikuś. Pikuś w domu jest kochanym misiem, ale każdego spoza grona domowników uważa za śmiertelnego wroga, którego należy bez gadania unicestwić.

Zazwyczaj kiedy spodziewamy się gości, zamykamy Pikusia w którymś pokoju na klucz, przywiązanego smyczą do szafy albo innego ciężkiego mebla. Rozważaliśmy na poważnie wyprowadzenie się z nim na czas remontu, wyjazd z nim gdzieś daleko itp. itd. Było jasne, że kiedy choćby tylko na podwórku pojawią się robotnicy, w domu rozpęta się piekło.

Tymczasem ku zdumieniu wszystkich właściwie od początku nasz wariat zachowuje się całkiem przyzwoicie, jakby zrozumiał, że to sytuacja nadzwyczajna. Z każdym dniem jest grzeczniejszy, a ostatnio nawet nie trzeba go przywiązywać do szafy.

Po drugie, już się okazało, że chociaż remont ma bardzo szeroki zakres, nie wszystko dzieje się na raz, więc da się to przeżyć. Lata temu, kiedy moja żona uczyła się jeździć na nartach, paraliżował ją strach przed ruszeniem w dół stoku. Stała długo nieruchomo ze wzrokiem wbitym w dal, wpatrując się w zamglone podnóże góry hen w dole. Stanąłem w końcu kilka metrów poniżej niej i powiedziałem – nie patrz na sam dół, zjedź tylko tutaj do mnie, tych kilka metrów. Tak zrobiła, potem następne kilka metrów, a potem już poszło łatwo.

Jeśli zbierasz się na odwagę, żeby naprawić coś ważnego w Twoim życiu pamiętaj, że cokolwiek to nie jest, najpewniej nie wszystko będzie się działo od razu i jednocześnie. Kiedy zrobisz pierwszy krok, wiele Twoich najgorszych obaw może okazać się zupełnie niepotrzebnych, a realne wyzwania nie są tak wielkie, jak w wyobraźni.

Jeśli idziesz przez piekło, nie zatrzymuj się – Winston Churchill

Zawsze lubiłem porządek, czystość, symetrię i jasność. Podobają mi się hotelowe wnętrza o ascetycznej prostocie, niezagracone mnóstwem rzeczy. Uwielbiam widok pustego blatu biurka, kiedy siadam do pracy.

Jednak odkąd ruszył remont, kolejne miejsca w domu zostają wyłączone z ruchu, bo właśnie zaczynają tam kuć albo zaraz zaczną. Stopniowo coraz więcej rzeczy wędruje do kartonów, a w nich do piwnicy. Coraz częściej trudno coś znaleźć, bo wiele rzeczy już nie ma swojego miejsca i gdzieś się je „na chwilę” przeniosło. Przestrzeń wokół mnie staje się coraz ciaśniejsza i coraz bardziej poupychana różnymi rzeczami, które trzeba było zabrać z ich stałego miejsca.

Początkowo budziło to we mnie irytację, podobnie jak jakieś kawałki rynny rzucone na mój wypieszczony trawnik. W końcu zrozumiałem, że jeżeli naprawdę ten dom ma inaczej wyglądać, przez jakiś czas trzeba się pogodzić z życiem w bałaganie. Zdolność adaptacji człowieka do zmieniających się okoliczności mnie zdumiewa. Nie to, żeby mi to wszystko nie przeszkadzało, ale traktuję to tak, jak zabieg u stomatologa, gdzie też przez jakiś czas masz w gębie pełno jakichś opatrunków i instrumentów, zanim wszystko wróci do swojego czystego, zdrowego stanu.

Jeśli więc zdecydujesz się na poważny „remont” swojego życia, od razy przygotuj się na etap „wyburzeń”. Może ziemia się zatrzęsie, może coś spadnie ze ściany albo szafy, ale za chwilę zacznie być już tylko lepiej. Mnie trzyma „w pionie” i dobrym nastroju jasna wizja tego, jak dom będzie wyglądał PO remoncie.

Squeaky wheel gets the oil (smaruje się koło, które skrzypi) – porzekadło angielskie

Mamusia nauczyła mnie, że to niegrzecznie być nachalnym. Jednak jeśli remontujesz dom w czasach, gdy w budownictwie aż tak brakuje rąk do pracy i wykonawcy przebierają w zleceniach, lepiej nie stosuj tej zasady.

Dosyć szybko zrozumiałem, że jeśli nawet zaprzyjaźniony wykonawca ma oddzwonić, w 7 wypadkach na 10 nie oddzwoni sam – bo ma pełne ręce roboty. Jeśli chcesz, żeby coś dla Ciebie zrobił, dzwoń tyle razy, aż zrozumie, że nie przestaniesz. Jeśli coś ważnego w Twoim życiu wymaga czyjegoś działania, to nawet jeśli tym kimś jest anioł, lepiej nie odpuszczaj, aż będzie wolał to zrobić, niż znowu się przed Tobą tłumaczyć.

Dawno temu, kiedy firma, w której pracowałem, została wykupiona przez wielką korporację, zapytałem jednego z moich szefów, z kim rozmawiać, żeby zabezpieczyć swoją przyszłość w firmie. Popatrzył mi w oczy i powiedział: Kris, jedyną osobą, którą naprawdę obchodzi Twój los, jesteś Ty sam. Sam o siebie zadbaj. Ludzie mają na głowie przede wszystkim swoje sprawy. Bądź nieustępliwy, a zaliczą do nich Twoje. Powodzenia!

ZADANIA DO WYKONANIA

  • Odpowiedz na pytania:
    • Jaki obszar mojego życia koniecznie potrzebuje naprawienia?
    • Co konkretnie trzeba naprawić i jak ma wyglądać moje życie, kiedy to coś zostanie naprawione
    • Od jak dawna powinienem/powinnam to zrobić? Jeśli dłużej niż rok, to znaczy, że już naprawdę najwyższy czas
    • Co sprawia, że tak długo się za to nie biorę?
  • Podejmij decyzję, aby w ciągu najbliższych 3 dni wykonać pierwszy krok, aby naprawić tę część swojego życia. Jaki konkretnie to będzie krok?

Jeśli ten artykuł Cię zainteresował, koniecznie też:

Przeczytaj: Dlaczego odwlekamy na później i jak temu zaradzić

Obejrzyj: Jak posprzątać swoje życie


Jeśli ten tekst pomógł Ci albo zainspirował, podziel się nim z innymi.
Lubię to!