3 sposoby, aby zdobyć się na odwagę, kiedy się boisz

Lubię to!
jak być odważnym

Jak być odważnym, kiedy się boisz?

Ile razy brakuje Ci odwagi i rezygnujesz albo zwlekasz z czymś najdłużej jak się da, nawet w ważnej dla siebie sprawie? Myślisz sobie, że byłoby łatwiej, gdybyś miał więcej odwagi. Tymczasem odwaga nie polega na tym, że się nie boisz. Klucz do niej tkwi gdzie indziej.

STRESZCZENIE

  1. Odwagi brakuje Ci tym bardziej, im bardziej skupiasz się na sobie. Czy jest to ważna prezentacja (Jak wypadnę? Czy nie wyjdę na durnia? Czy nie zaplączę się w słowach), czy rozmowa z szefem o podwyżce, czy zmiana pracy – jeśli najważniejszym punktem odniesienia jesteś Ty sam, potrzeba Ci będzie tym więcej odwagi, im więcej subiektywnie masz do stracenia. Jest zupełnie inaczej, kiedy robisz coś dla kogoś – na przykład, kiedy w tej samej prezentacji skupiasz się na tym, aby Twój odbiorca naprawdę skorzystał na Waszym spotkaniu, a nie by mu zaimponować elokwencją.
  2. Odwaga to nie brak strachu, tylko decyzja, że coś jest dla mnie od niego ważniejsze. Ta decyzja daje Ci siłę, aby zrobić to, czego się boisz. Ludzie odważni boją się tak samo, jak Ty. Ale strach nie zmienia ich postępowania ani podjętej decyzji.
  3. Odwaga to emocja, którą można wyćwiczyć, jak mięśnie. Im więcej ćwiczysz, tym jest silniejsza. Aż stanie się nawykiem i przychodzi bez wysiłku. Jest na to prosty sposób.

CAŁOŚĆ

Punkt widzenia zależy od punktu skupienia

Od rana zbierasz się na odwagę, żeby pójść do szefa i przypomnieć mu, że już od dawna powinieneś dostać podwyżkę. Nawet coś tam bąkał i wiesz, że właściwie nie powinno być z tym problemu. Ale ciągle wynajdujesz nowe rzeczy do zrobienia, w końcu mówisz sobie: dobra, od razu z samego rana jutro. Ale z samego rana jutro on jest zajęty i kiedy w końcu ostatnia osoba wyszła z jego gabinetu i masz właśnie się podnieść ze swojego miejsca, on wychodzi. Czujesz mieszaninę ulgi, ale jednocześnie przygniata Cię świadomość, że ten ciężar wisi nadal i jeszcze teraz się od niego nie uwolnisz.

Na 12:00 masz umówioną prezentację dla klienta. Niedługo przed prezentacją przychodzi ten Twój szef i mówi, że liczy na Ciebie, bo to bardzo ważny klient i wiele od tego zależy. Teraz już z każdą minutą rośnie Ci ciśnienie, a proporcjonalnie do tego kurczy Ci się mózg. Przynajmniej takie masz uczucie. Wyobrażając sobie spotkanie z klientem, czujesz, że nie potrafisz znaleźć najprostszych słów, a wszystko, co jeszcze wczoraj tak gładko z Ciebie płynęło, gdzieś uleciało, pomimo dobrego przygotowania.

To typowe objawy strachu, które przypominają Ci, jak bardzo przydałaby Ci się teraz odwaga. To naturalna reakcja obronna mózgu, który w toku ewolucji ukształtował się tak, aby ułatwiać Ci przetrwanie. Kiedy mózg wystrzeli Ci do systemu zastrzyk hormonu stresu, kortyzolu, odetnie on większość połączeń komunikacyjnych z nową korą mózgową, czyli tą częścią mózgu, którą świadomie myślisz. Właśnie tą, w której masz zebrane wszystkie zgrabne wyrażenia, zapamiętane kolejne kroki prezentacji itd. W ten sposób Twój mózg uwolnił Cię od konieczności myszkowania po tym przepastnym magazynie treści i skrócił czas reakcji na bodźce zewnętrzne do dwóch prostych ruchów: fight or flight – walcz albo uciekaj. Teraz możesz bardzo szybko zdecydować się na jedno albo drugie, ale właściwie na niewiele więcej. Twoja prezentacja jest teraz „bezpiecznie” zamknięta w chwilowo niedostępnym sejfie w głowie. Dlatego żadne racjonalne myśli typu jestem dobrze przygotowana, no przecież tyle razy to robiłam nie za bardzo działają, bo cały system logicznego myślenia jest chwilowo niedostępny. Co robić?

Wielokrotnie słyszałem wypowiedzi znanych artystów, aktorów czy wokalistów – często możesz je usłyszeć na różnych talent shows od utalentowanych, ale nieobytych ze sceną amatorów – że odczuwają ogromną tremę, dopóki nie rozpoczną występu. Stając przed publicznością. potwornie się boję, ale kiedy zaczynam śpiewać, wszystko znika i zostaje tylko muzyka. Cały stres gdzieś uleciał. Co się zmieniło? Zmienił się punkt koncentracji – z siebie, z chęci zrobienia dobrego wrażenia i zachowania dobrego obrazu samego siebie (jestem dobra) – na coś, co jest dla mnie ważniejsze: dla artysty jest to jego sztuka, jego pasja. Śpiewa przede wszystkim dla przyjemności śpiewania, a dopiero potem, żeby zrobić wrażenie.

Szczególnie kiedy masz do czynienia z drugim człowiekiem, na przykład klientem, któremu masz zrobić prezentację, ten mechanizm może Ci ogromnie pomóc. Zakładam, że Twoja prezentacja nie jest wciskaniem kitu – w takim przypadku ja też pewnie nie miałbym odwagi – ale mówi o czymś, co klientowi naprawdę może się przydać i jest mu potrzebne. Jeśli powiesz sobie: OK, wypadnę, jak wypadnę, ale teraz zależy mi na tym, żeby pan Kowalski na pewno zrozumiał, w czym i jak potrafimy mu pomóc, wtedy zmieniasz punkt ciężkości z siebie – na niego. Bo tak naprawdę, on nie przychodzi, żeby nasycić się Twoją elokwencją. Obchodzi go przede wszystkim on sam. Czy to mi się przyda, czy rzeczywiście to jest produkt dla mnie? Z jego punktu widzenia jesteś niestety trochę jak te slajdy na ekranie – tylko środkiem do uzyskania tej wiedzy. Jeśli dla Ciebie to on stanie się teraz najważniejszy i to, żeby mu pomóc ocenić Twój produkt, wtedy nie masz się czego bać. Nagle mózg przestaje potrzebować Cię chronić i odpuszcza. Tak samo jak na ulicy, kiedy ktoś pyta Cię o drogę – jeśli jej nie znasz, powiesz niestety nie wiem. Ale wiesz, że przynajmniej się starasz mu pomóc i to jest najważniejsze. Im bardziej chcesz mu pomóc, tym jest to łatwiejsze. Im bardziej skupisz się na sobie i tym, żeby podając mu drogę wypaść olśniewająco, tym większy stres i tym bardziej brakuje Ci odwagi. To jak z papierosami: wybór należy do Ciebie 🙂

Odwaga to nie brak strachu

Tchórz umiera tysiąc razy, odważny tylko raz – William Sharespeare.

Kiedy brakuje Ci odwagi i myślisz o ludziach, którzy Ci nią imponują, może Ci się wydawać, że ci odważni po prostu się nie boją. Jednak tak nie jest. Jeśli się nie boisz, nie potrzebujesz odwagi – bo po co? Odwaga potrzebna jest wtedy, kiedy właśnie się boisz, ale mimo to decydujesz się coś zrobić. Robisz głęboki wdech, wyprostowujesz się i mówisz: Raz kozie śmierć. Przypomnij sobie, kiedy ostatnio coś takiego zrobiłaś? A przede wszystkim: po co? Czy nie było tak, że był jakiś naprawdę ważny powód, który dla Ciebie w tym momencie był WAŻNIEJSZY od strachu? Nawet jeżeli to zdobycie się na odwagę potrwało i wlokło się całymi godzinami albo dniami, w końcu ten ważny powód przeważył.

Dlatego następnym razem nie wyrzucaj sobie, że nie jesteś odważna. Nikt nie rodzi się odważny ani tchórzliwy. Odważnym albo tchórzliwym jest się w konkretnej chwili. Odwaga to sposób postępowania. Jestem odważny, kiedy pomimo strachu zrobię coś, bo jakiś powód jest dla mnie ważniejszy od moich emocji. To świadomy wybór – decyzja, że teraz uznaję coś innego, niż mój strach, za ważniejsze.

Co ciekawe, im częściej będziesz to robić, tym łatwiej będzie Ci to przychodzić. Zwykle kiedy zrobisz coś, co wymagało odwagi, najczęściej okazuje się po tym, że w sumie nie było czego aż tak się bać. Pamiętaj, że sśtrach ma wielkie oczy.

W odważnym ciele odważny duch

To prowadzi nas do kolejnego wątku – jak ćwiczyć odwagę. Często słyszę taką uwagę: gdybym miała więcej odwagi, zrobiłabym to czy tamto. To błąd. Zrób to, POMIMO że nie masz odwagi. Efektem ubocznym będzie to, że po wszystkim pozostanie w Tobie na zawsze odwaga, której to wymagało. Tak budzona odwaga się kumuluje. Następnym razem to samo będzie trochę łatwiejsze, a inne rzeczy też jakoś przyjdą Ci łatwiej. Jeśli będziesz to powtarzać, w niedługim czasie odwaga, czyli podejmowanie decyzji z punktu widzenia tego, co jest dla Ciebie ważne, a nie tego, jakie to budzi emocje, stanie się nawykiem. Ludzie uważani za odważnych to właśnie ci, którzy wypracowali w sobie nawyk takiego decydowania – nawyk odwagi. Dalej się boją, ale nie wpływa to na ich decyzje i postępowanie.

Możesz sobie w tym pomóc, korzystając ze związku między ciałem a umysłem. Kiedy jesteś wściekły, odruchowo zaciskasz pięści. Kiedy się zawstydzisz, rumieni Ci się twarz. Kiedy się przestraszysz, przyspiesza Ci się oddech. To działa w obie strony.

Przypomnij sobie teraz jakieś zdarzenie, kiedy bardzo się bałaś. Wyobraź sobie dokładnie tamtą sytuację. Przenieś się tam w wyobraźni. Bądź tam przez chwilę teraz. Nawet kiedy tylko sobie to przypominasz: jaką masz postawę ciała? Ramiona wyprostowane czy opadnięte w przód? Plecy proste czy zgarbione? Czoło wysoko czy głowa zwieszona? Mięśnie napięte czy bezwładne?

Umysł wpływa na ciało i odwrotnie. Jeśli brakuje Ci odwagi, stań wyprostowana, głowa wysoko, ramiona „na baczność” odchylone szeroko i do tyłu. Ręce szeroko. Nogi rozstawione. Nawet jeśli bardzo się boisz, taka postawa ciała automatycznie zwiększa poziom pewności siebie. Tak samo, jak trudno jest być rozzłoszczonym, kiedy się uśmiechasz. Kiedy pies atakuje, jeży mu się sierść na grzbiecie, a ptak stroszy pióra. Chcą wydawać się więksi – sobie i innym.

Znana amerykańska psycholog z Uniwersytetu Harvarda, Amy Cuddy, przeprowadziła eksperyment, który potwierdza, że postawa ciała wpływa nie tylko na nasze nastawienie ale i to, jak odbierają nas inni. Stworzono komisję, której członkowie sądzili, że prowadzą rekrutację do jakiejś firmy. Części „rekrutowanych” powiedziano, aby przez 2 minuty przed wejściem do sali kwalifikacyjnej stali w postawie „nastroszenia”: głowa wysoko, wyprostowane plecy i ramiona, rozstawione szeroko nogi, dłonie szeroko, „mocne” spojrzenie. Po tych dwóch minutach, jak gdyby nigdy nic wchodzili, już w normalnej postawie, na rozmowę.

Statystyki sukcesu grupy „nastroszonych” były jednoznaczne. Proporcja tych z nich, których komisja oceniła pozytywnie, w stosunku do zakwalifikowanych z grupy „nienastroszonych”, była przytłaczająca. Pamiętaj o tym przed następną prezentacją albo trudną rozmową.

ZADANIA DO WYKONANIA

  • Zacznij ćwiczyć odwagę – od małych rzeczy. Wybierz sobie 3 sprawy, których się obawiasz zrobić – i zrób je. Zapamiętaj, jakie to uczucie być przed i po.
  • Przed każdym zadaniem, jakie teraz będzie wymagało od Ciebie odwagi, znajdź sobie ustronne miejsce, gdzie nikt nie będzie Cię rozpraszał – nawet jakiś mało widoczny kąt – i stań w postawie „nastroszonej” na 2 minuty. Potem rozluźnij się i ruszaj „do boju”. Powodzenia!

 

Przeczytaj także


Jeśli ten tekst pomógł Ci albo zainspirował, podziel się nim z innymi.
Lubię to!