Politycy imponują wyobraźnią, kiedy przypisują innym motywacje tak czarne, że Tobie nigdy w życiu nie przyszłyby one do głowy. Tymczasem od tysięcy lat wiadomo, na ile wszyscy temu ulegamy i jak się z tego wyrwać.
Streszczenie
- Niebo i piekło może są, a może nie, ale tu i teraz wielu z nas żyje w stanach umysłu, które żywo je przypominają. Tysiące lat temu nasi przodkowie dokładnie je opisali. Wystarczy, że rozejrzysz się wokoło, a przekonasz się, jak bardzo te opisy są nadal aktualne.
- Nie musisz być niewolnikiem swoich emocji, tak jak nie musisz być niewolnikiem żadnego innego nawyku. Świadomość tego, jak powstają, daje nam do nich pewien dystans. Otwiera on na moment możliwość powstrzymania wybuchu, zanim pod jego wpływem coś pomyślisz, powiesz albo zrobisz. Jeśli jednak będziesz im ciągle ulegać, za każdym razem mocniej zwiążą Cię z nawykiem widzenia świata i innych właśnie w taki sposób. Tak rodzą się obsesje.
- Dominujące emocje i skłonności Twojego najbliższego otoczenia dyktują dominujące emocje i skłonności Tobie. Jeśli Ci one nie odpowiadają, zmień towarzystwo. Podobno jesteśmy wypadkową pięciu osób, z którymi spędzamy najwięcej czasu.
Całość
Są rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się filozofom – William Szekspir
Jako dziecko obejrzałem w telewizji program o pradawnych hinduistycznych wierzeniach, zgodnie z którymi świat był płaski i spoczywał na ogromnym żółwiu. Jak oni mogli być tacy głupi – pomyślałem sobie i na długo zdominowało to moje podejście do naszych zamierzchłych przodków.
Potrzebowałem potem wielu lat i wielu lektur, żeby zacząć rozumieć, jak skuteczny w praktyce był język symboli, który tworzyli po to, aby nazwać to, co wymykało się prostemu, codziennemu doświadczeniu.
W liczącej sobie trzy tysiące lat filozofii buddyzmu jednym z podstawowych pojęć jest koło współzależnego powstawania, czyli system sześciu światów, w których funkcjonuje nasze istnienie. Kiedy zaczynasz o tym czytać, początkowo masz wrażenie, że chodzi o miejsca, zamieszkane przez jakieś mityczne istoty: bogów, półbogów, ludzi, zwierzęta, głodne duchy oraz istoty piekielne. Czysta egzotyka, można pomyśleć.
Jednak jeśli zapoznasz się z opisem każdego z tych światów i jego mieszkańców, coś zaczyna wyglądać znajomo… Tym bardziej, że te światy to tak naprawdę stany umysłu, których może doświadczać każdy. Jeśli jednak zbytnio się do nich przyzwyczaimy, pochłaniają nas bez reszty i zaczynamy swoje odczucia traktować jak najtwardszą rzeczywistość.
W buddyjskiej tradycji bogowie nie rządzą światem. Są jednak wyjątkowymi istotami, obdarzonymi ogromną mocą, bogactwem i długim życiem, upływającym im w szczęściu i dobrobycie. Są tak skupieni na przeżywaniu własnego komfortu, że stali się niewrażliwi na cierpienie innych. Najczęściej w ogóle go nie dostrzegają albo nie robi ono na nich żadnego wrażenia. W ogóle ich to nie obchodzi, jak Ciebie nie obchodzą rodzinne kłótnie wróbli.
Przez życie przechodzą bezrefleksyjnie i nie wyobrażają sobie, że ono w ogóle może wyglądać inaczej. Ponieważ jednak – jak wszystko – ich wspaniały świat składa się ze zbiegu różnych warunków i okoliczności, po jakimś czasie te warunki się zmieniają i zmienia się automatycznie ich życiowa sytuacja. Jednak nawet najmniejsze odstępstwo od tak fantastycznego życia od razu wywołuje uczucie potwornego bólu straty i subiektywnie życie staje się dla nich piekłem. Dlatego w buddyjskiej kosmologii świat bogów jest bardzo blisko najgorszych piekieł.
Takich bogów trochę w życiu poznałem. Jeszcze w szkole średniej jechałem kiedyś latem pociągiem na wakacje. To były zamierzchłe czasy, w których Intercity było nieznane, a klimatyzacja w pociągu przekraczała ludzką wyobraźnię.
Było potwornie gorąco. Razem ze mną i kilkoma przyjaciółmi jechała z nami nasza koleżanka Amerykanka, która chodziła do naszej szkoły. Jak wszyscy znani mi Amerykanie, była miła, pozytywnie nastawiona do świata i ludzi, i uśmiechnięta.
Jednak w miarę upływu godzin jazdy w rozpalonym upałem przedziale jej uśmiech gdzieś zniknął i ustąpił miejsca nieustannym jękom i zbolałej minie kogoś, kto właśnie wdepnął do piekła i zrozumiał, że prędko się stąd nie wyrwie.
Wszystkim nam było gorąco tak samo, ale nikt poza nią nie przyjechał ze świata, gdzie klimatyzacja jest tak oczywista, jak słońce na niebie. Nigdy nie zapomnę kontrastu między trochę zrezygnowanymi, ale spokojnymi minami moich kolegów, a tą nieustannie cierpiącą twarzą z oczami pełnymi bolesnego niedowierzania. Przez te kilka godzin ta dziewczyna była w autentycznym piekle.
Półbogów codziennie oglądasz w telewizyjnych wiadomościach i programach o polityce. Energiczni, agresywni i przebojowi, często dysponują podobnymi warunkami życia, co bogowie, ale kierują się głównie nienawiścią i zawiścią. Dla boga szklanka wody to najwspanialszy napój, dla półboga, to broń.
Patriarcha tradycji Tiantai, Zhiyi 2500 lat temu tak opisywał półbogów:
„Zawsze chcą być wyżej od innych, nie cierpią słabszych i gardzą obcymi; są jak jastrzębie, szybujące wysoko i patrzące na innych z góry, a mimo to na ich ustach pełno jest sprawiedliwości, szacunku, mądrości i wiary.” Pomimo zewnętrznych oznak sukcesu i siły, półbogowie żyją w ciągłym strachu o utratę tego, co mają i o to, że ktoś im to odbierze. Nie ma przy tym znaczenia, czy to obawy uzasadnione – walczą z zasady przeciw każdemu, bo każdy jest wrogiem i na pewno dybie na nich, i na to, co mają.
Masz albo dostrzegasz w swoim otoczeniu jakichś półbogów?
Głodne duchy przedstawia się zwykle jako istoty o ogromnych, pustych brzuchach i maleńkich usteczkach. Szyje mają tak cienkie, że trudno im cokolwiek przełknąć. Głodny duch to ktoś, kto nieustannie rozgląda się dokoła, szukając kolejnej rzeczy, która zaspokoi jego pragnienia. Nigdy nie jest w stanie zaspokoić swojego głodu i niczego nie ma dość. Jak sobie o tym myślę, to stwierdzam, że znam wokół siebie w biznesie całkiem sporo takich głodnych duchów, którym nigdy dość i które obsesyjnie za czymś ciągle gonią. Żaden sukces nie jest dla nich pełny, bo widzą tylko to, czego jeszcze nie pochwycili.
Istoty piekielne, jak sam nazwa wskazuje, mają chyba najgorzej. Każdy sygnał czy bodziec uruchamia w nich falę agresji – atak jest jedyną formą relacji z innymi, jaką znają i stosują. Łatwo wpadają w szał i zapamiętanie. Zniechęcają do siebie każdego, kto spróbuje okazać im miłość czy dobroć. Nie ma z nimi rozmowy, co byś nie robił. Jeśli coś ich w jakimś momencie nie zatrzyma, niszczą z czasem wszystko i wszystkich wokół siebie.
Zwierzęta to sfera nacechowana przede wszystkim głupotą, czyli brakiem mądrości, uprzedzeniami, samozadowoleniem i fałszywym poczuciem bezpieczeństwa. Zwierzęta – i ludzie o takiej mentalności – żyją z dnia na dzień, unikając wszelkiego dyskomfortu i wszystkiego, co nieznane. Wystarczy im, żeby się najeść, wyspać i wiadomo co. Z punktu widzenia buddyjskiej filozofii życie takich ludzi nie różni się niczym od życia prawdziwych zwierząt.
Ludzie. Nie bez powodu tę kategorię zostawiłem na koniec. Ludzie to sfera wyjątkowa, pod dwoma względami niepodobna do żadnej z pozostałych. Po pierwsze, ludzie żyją życiem ludzkim a jednocześnie ich umysły potrafią w jednej chwili znaleźć się w każdym z pozostałych „światów”. Wystarczy jeden telefon i Twój świat staje w ogniu, jedna reklama i przestajesz dostrzegać wszystko, co już masz, jedno świństwo kolegi z pracy i walczysz o o życie.
Po drugie i może najważniejsze, ludzie mają wybór… W każdej chwili możesz się zatrzymać, wziąć głęboki wdech i… wrócić do świata ludzi stamtąd, gdzie Twoje emocje nagle Cię popchnęły. Innymi słowy, NIE MUSISZ pozostawać w żadnym z tamtych „światów”. Wszystko, co jest do tego potrzebne, to chęć i decyzja zmiany nawyku i skłonności do wynikających z niego reakcji.
Kiedy patrzysz na swoje życie – na przykład, na dzisiejszy dzień, lub jeśli jest rano, to na wczorajszy – w którym ze „światów” przebywałeś najczęściej i najdłużej? W którym przebywają zazwyczaj ludzie, z którymi spędzasz najwięcej czasu: mąż, żona, szef albo koleżanka z pracy?
Podobno jesteśmy wypadkową pięciu osób, z którymi spędzamy najwięcej czasu. Kto z kim przestaje, takim się staje – mówi stare porzekadło. Jeśli nie chcesz być jak oni – czas zmienić towarzystwo albo przynajmniej poszukać nowego, zdrowszego. Powodzenia!
ZADANIA DO WYKONANIA
- W którym z sześciu „światów” spędziłeś/aś najwięcej czasu w ciągu ostatnich siedmiu dni?
- Jeśli odpowiedź na to pytanie Cię nie zadowala, bo wskazuje na „świat” emocji niezdrowych i niszczących, co zrobisz albo zmienisz od dziś, aby to zmienić i przestać odtąd być ich niewolnikiem? Podziel się tym w komentarzu pod tym artykułem – może kogoś innego to zainspiruje?
Jeśli ten artykuł Cię zainspirował, spodoba Ci się też:
Do poczytania: Co będzie miarą Twojego życia
Do obejrzenia: Trzy kroki do stabilnego życia