Badania Instytutu Gallupa na ponad 2 milionach osób wykazały, że wszyscy ludzie sukcesu przez duże „S” znają swoje najmocniejsze strony i właśnie na nich opierają swoje życie. Co by było, gdybyś zrobił to samo?
Streszczenie
- Większość ludzi nie zna swoich najmocniejszych stron, a jeśli je zna, nie docenia ich lub uważa, że nie mają żadnego praktycznego zastosowania. To tragiczne nieporozumienie.
- Wszyscy mamy talenty i kiedy dajemy sobie szansę na wykorzystanie swoich najmocniejszych stron, życie zmienia się nie do poznania dosłownie z dnia na dzień.
- Od dobrze wyuczonej umiejętności talent odróżniają m.in. pozytywne emocje, jakie budzi w nas aktywność oparta na talencie. Wyćwiczona sprawność nie porusza emocji, nie „kręci” Cię.
- Im bardziej używasz talentu, tym szczęśliwsze życie prowadzisz. Życie wypełnione aktywnościami, opartymi na naturalnych talentach, jest pełne energii i entuzjazmu. Im więcej pracujesz, tym lepiej się czujesz. Jest przeciwieństwem beznamiętnego odhaczania spraw na liście.
Całość
Nie mam żadnego szczególnego talentu. Tylko żar ciekawości – Albert Einstein.
Uczestnicy moich autorskich warsztatów odkrywania talentów prawie zawsze na początku twierdzą, że nie mają żadnych szczególnych talentów, albo mają śladowe. Część uważa za talenty umiejętności, które opanowali w bardzo dobrym stopniu. Inni z zażenowaniem przyznają się do jakichś talentów, ale często uważają je za nieszkodliwe dziwactwa, z których nic nie wynika. Najczęściej też sądzą, mylnie, że talent to jakieś zdolności artystyczne.
Tymczasem badania Instytutu Gallupa, obejmujące ponad 2 miliony respondentów, wykazały, że ludzie sukcesów przez duże „S”, całe życie opierają właśnie na swoich talentach. Znają je i świadomie z nich korzystają. Dlaczego tylko oni?
To materiał na całą książkę, ale przede wszystkim wynika to z wychowania, które w zachodnim modelu opiera się na kulcie poprawiania słabości i koncentracji na porażkach. Jeśli dziecko przynosi ze szkoły świadectwo z samymi szóstkami i jedną dwóją, to o której ocenie rodzice będą chcieli z nim najpierw porozmawiać?
W efekcie tylko 17%(!) badanych korzysta ze swoich mocnych stron na co dzień, czyli mniej niż 2 osoby na dziesięć. Pozostałych 8 osób swoje talenty nosi „w tylnej kieszeni” i rzadko do nich zagląda, a najczęściej po prostu nie wie, co jest ich naturalnym talentem. W rezultacie, w najlepszym razie to, co robią na co dzień, nie budzi w nich żadnych pozytywnych emocji, a bywa, że żyją w poczuciu beznadziei i tkwienia w niewidzialnej pułapce.
Jak sprzedałem swoją pasję
Kiedy wiele lat temu pracowałem jako zawodowy tłumacz, swoją pracę traktowałem jak największą pasję. Bywało, że ciało padało już ze zmęczenia, a ja ciągle znajdowałem tę samą rozkosz w idealnym oddaniu w drugim języku tego, co ktoś powiedział albo napisał. Im więcej pracowałem, tym szybciej krążyła mi krew. Nigdy mi się to nie nudziło. W zawodzie tłumacza odniosłem niewyobrażalny sukces – pracowałem m.in. jako osobisty tłumacz takich postaci, jak Margaret Thatcher czy prezydent George W. Bush.
Potem przyjąłem zaproszenie od jednego z moich klientów, renomowanej firmy deweloperskiej z Chicago, aby podjąć u nich pracę menadżera. Pracą tłumacza czułem się już wtedy trochę znużony, głównie z powodu rosnącej irytacji tłumaczeniem ludzi, nie mających nic w głowie. Przede wszystkim jednak Amerykanie zaproponowali mi amerykańską pensję w Warszawie. Nie dało się odmówić.
Po kilku miesiącach byłem prezesem polskiej filii, a potem doszły stanowiska regionalne. Super samochód, eleganckie biuro, ogólnie człowiek sukcesu. Tak zaczęła się moja wieloletnia gehenna. Okazało się bowiem, że nie lubię swojej pracy. Nie umiałem odnaleźć w sobie nawet cienia tej pasji, z jaką oddawałem się tłumaczeniu. Jednocześnie widziałem ją u moich kolegów z pracy, dla których nieruchomości były treścią ich życia. Zazdrościłem im tego. Były pewne aspekty mojej pracy, które lubiłem – przede wszystkim kontakt z ludźmi i tworzenie nowych rzeczy. Ale nie to stanowiło istotę moich obowiązków.
Dopiero po latach odkryłem nowoczesne podejście do tematu talentów i zdiagnozowałem swoje osobiste, wrodzone talenty. Ku mojemu rozczarowaniu okazało się, że moje najważniejsze talenty, mój najsilniejszy osobisty kapitał, to w większości talenty interpersonalne: empatia, bliskość i dar komunikacji. Wiedziałem wcześniej, że mam takie cechy, ale w życiu nie uważałem ich za zalety! Zostałem wychowany w kulcie umiejętności technicznych. „Miękkie” umiejętności, tak jak wyczuwanie emocji innych ludzi, nie były dla mnie zaletami wartymi uwagi. Wręcz traktowałem je jak wady – na przykład nie umiałem używać mojej empatii – utrudniała mi negocjowanie, bo robiło mi się żal przeciwnika w trudnym położeniu.
Początkowo nie umiałem się pogodzić z tym, że moje talenty tak bardzo odbiegają od tego, co nauczono mnie za talent uważać. Zawsze jednak szanowałem statystykę, bo liczby to fakty, a nie opinie. Nie potrafiłem więc przejść do porządku nad faktem, że z badań Gallupa wynika, iż WSZYSCY ludzie sukcesu opierają ten sukces właśnie na swoich najmocniejszych stronach. I nagle mnie olśniło: kiedy byłem tłumaczem, odnosiłem nieprawdopodobne sukcesy, takie przez duże „S”, właśnie dzięki moim talentom interpersonalnym. Oprócz znajomości języka i techniki tłumaczenia, przede wszystkim umiałem wyczuć intencje mówiącego i słuchającego. Dzięki temu potrafiłem zapewnić im poziom komunikacji rzadko osiągalny przy tłumaczeniu.
Mało tego, poznając dalej temat talentów, dowiedziałem się, że nieomylną oznaką talentu jest to, iż aktywność na nim oparta porusza Twoje emocje. Po prostu sprawia Ci to taką frajdę, że właściwie mogłabyś to robić za darmo, a i tak byłoby warto. Ja właśnie tak podchodziłem kiedyś do tłumaczenia! Kiedy zaczynałem tłumaczyć, czas stawał w miejscu, a ja płynąłem w jakimś innym wymiarze. Natomiast praca menadżera to była orka, której główną osłodą były pieniądze. Było to jednak dla mnie za mało i z czasem stawało się nieznośne.
Jak smakuje życie, oparte na Twoich talentach
Pomimo wszelkich starań, pozostałem wtedy tylko dobrym menadżerem. Natomiast tłumaczem byłem wybitnym. To ogromna różnica. Zresztą analizując swoje życie odkryłem, że nawet te dobre wyniki jako menadżer zawdzięczałem przede wszystkim tym samym talentom, które wcześniej zapewniły mi wyjątkową pozycję jako tłumaczowi. Ale w mojej ówczesnej pracy menadżera miały one znaczenie drugorzędne i dlatego nie wzniosłem się wtedy na żadne wyżyny.
Z czasem jednak zaprzyjaźniłem się z moimi talentami i nauczyłem się dostrzegać ich wartość na co dzień. Kiedy parę lat później objąłem zbankrutowaną firmę z genialnym produktem, uratowałem ją dzięki temu, że tym razem z całą świadomością oparłem się właśnie na moich prawdziwych talentach. Dzięki nim przekonałem kilkudziesięciu wierzycieli, którym firma była winna pieniądze, aby zaryzykowali i dali nam czas na podniesienie jej z upadku. Dzięki nim przekonałem wkurzonych, zawiedzionych pracowników, aby jeszcze trochę popracowali, godząc się na opóźnienia w wypłatach. Dzięki nim także przekonałem wpływowych klientów, aby zaufali firmie znikąd i dali nam szansę sprawdzić się w działaniu. Dzisiaj Instytut Colina Rose jest jedną z najsilniejszych szkół językowych w kraju z 30 placówkami i absolutnie wyjątkowym profilem klientów, a ja prowadzę życie spełnione i wieczorem nie mogę się doczekać kolejnego dnia.
Ten sam schemat widzę na moich warsztatach odkrywania talentów. Trafiają tam często osoby żyjące w poczuciu, że w ich życiu jest coś mocno nie tak. Czasem bez większych katastrof, ale w poczuciu nijakości tego życia, a czasem w sytuacji kryzysowej, kiedy człowiek desperacko chce wyrwać się ze swojego nieznośnego położenia. Kiedy zaczynamy pracować nad analizą ich życia, okazuje się, że każdy z nich, bez wyjątku, ma w życiu takie obszary albo aktywności, w których budzi się w nim radość, czas znika i można to robić bez końca. Ale często nie wyobrażamy sobie w pierwszej chwili, że można na tym budować cale życie, zamiast chować te skarby w zamkniętym pudełku na cały tydzień, otwierając tylko w piątek wieczorem… Tymczasem ci, którzy decydują się oprzeć swoje życie na sobie, na własnych talentach, szybko odkrywają, że granica między pracą a życiem się zaciera, bo jak powiedział Konfucjusz: jeśli robisz, to co kochasz, nie musisz pracować ani jeden dzień.
ZADANIA DO WYKONANIA
- Na skali od zera do 10, gdzie „0” oznacza „nigdy”, a „10” oznacza „zawsze”, oceń, jak często w swojej codziennej pracy lub życiu, korzystasz ze swoich najmocniejszych stron? Jeśli wynik wynosi 7 lub więcej, jesteś na najlepszej drodze do udanego życia, w którym praca da Ci poczucie spełnienia, a jej wyniki będą imponujące. Natomiast jeśli Twoja ocena mieści się w przedziale 0-6, przejdź do następnego zadania.
- Odpowiedz sobie na pytania:
- Co najbardziej lubię robić, kiedy mogę robić, co chcę?
- Jaka aktywność sprawia mi przyjemność zawsze, nawet jeśli nie mam żadnego specjalnego powodu, by to robić, i niezależnie od tego, z kim lub dla kogo to robię?
- Za co ludzie najbardziej mnie cenią, w jakich sprawach będę pierwszą osobą, do której zwrócą się o pomoc? W czym najchętniej im pomagam, bo wiem, że potrafię?
- Jaka aktywność sprawia, że czas dla mnie znika i mogę to robić bez końca?
Odpowiedzi na te pytania dadzą Ci istotne wskazówki na temat Twoich naturalnych najmocniejszych stron i tego, na ile w swoim życiu pozwalasz im zaistnieć.
Tych, którzy chcieliby ten temat poznać głębiej, zapraszam na moje warsztaty odkrywania talentów „Odkrywcy Talentów – Wyprawa po Nowe Możliwości”, organizowane wspólnie z Brian Tracy International. Najbliższa edycja Warsztatów planowana jest na maj 2016. Życie po takim warsztacie już nie jest takie samo 🙂 Więcej informacji tutaj.