Nigdy nie masz gwarancji, że Twój związek będzie udany, ani że w ogóle przetrwa, ale 34 lata moich dwóch małżeństw nauczyły mnie 5 zasad, których przestrzeganie ogromnie zwiększa Twoje szanse.
Streszczenie
- Związek jest tym trwalszy i bardziej udany, im bardziej możesz być w nim sobą. Zabiegając o drugą osobę, chcesz się pokazać z jak najlepszej strony. Jeśli jednak będziesz udawać kogoś, kim nie jesteś, w końcu Cię to zmęczy i upomnisz się o siebie. Głośno.
- Znaj swoje granice i jasno je od początku komunikuj. Żadne rozstanie nie boli tak, jak życie w związku, w którym Twoje osobiste granice są nieustannie naruszane. Jeśli Wasz związek jest dla niej czy dla niego tego wart, uszanuje je. To podstawa spokoju.
- Udany związek to także dopasowanie seksualne. Nie łudź się, że jeśli na początku nie ma między wami „chemii”, pojawi się później. Sama „chemia” nie wystarczy, ale jej brak to bomba z opóźnionym zapłonem.
- Miłość to ostateczny argument tam, gdzie inne zawodzą. W stałym związku nie da się uniknąć problemów, ale jeśli łączy was miłość, zawsze da się je pokonać. Tam, gdzie jej zabraknie, centralne miejsce zajmą problemy.
- Rozmawiajcie ze sobą… szczególnie o tym, o czym trudno rozmawiać. Terapie rodzinne pokazują, jak często po prostu wzajemnie się nie rozumiemy. Unikanie rozmowy – szczególnie o trudnych sprawach – to przepis na porażkę.
Całość
Związek potęguje każde ludzkie doznanie – Tony Robbins
Długo zastanawiałem się, czy napisać ten artykuł. Kim ja w końcu jestem, żeby się na ten temat wypowiadać. Z drugiej strony, od 34 lat jestem żonaty, obecnie od 17 lat z drugą żoną, a w związkach jestem od kołyski. Co więcej, najsławniejsi na świecie eksperci od spraw związków – John Gray (Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus) i jego była żona, Barbara de Angelis (Czy znasz sekrety mężczyzn), to kilkukrotni rozwodnicy. Nie zmienia to faktu, że ich poradniki i szkolenia uleczyły mnóstwo związków – a być może ich własne rozstania były po prostu mądrym wyjściem ze złych sytuacji.
Nie ma prostych recept na szczęście w związku. Kiedy jednak patrzę na moje oba małżeństwa, dostrzegam pewne wyraźne prawidłowości, których znajomość wcześniej bardzo ułatwiłaby mi życie.
Po pierwsze, o ile w życiu pojedynczego człowieka ogromną siłę daje bycie sobą i nie udawanie kogoś, kim nie jestem – nie marnujesz energii na podtrzymywanie jakichś „masek” – o tyle w związkach staje się to jednym z najważniejszych warunków powodzenia.
Na początku trudno uniknąć starania się, aby pokazać drugiej osobie swoją najlepszą twarz. To jednak coś zupełnie innego, niż stałe udawanie czegoś lub kogoś, kim nie jesteś. Czasem trudno odróżnić dążenie do kompromisu i zadowolenia partnera od stawania na głowie, aby tylko się nie skrzywił. Poznasz to jednak po tym, że w obecności ukochanej czy ukochanego nie czujesz potrzeby udawania. Nie musisz się nieustannie kontrolować. Nie musisz pamiętać, jakim być, bo jesteś taki sam, jak zawsze. Nie ma nic złego w tym, że dbasz o swoją drugą połowę, rezygnując w tym celu z części siebie. W końcu pewnie tego samego oczekujesz od drugiej strony. Jednak dbanie o nią czy niego, a ciągła czujność to dwie różne sprawy.
Czasem tak bardzo zaczyna Ci na kimś zależeć, że starasz się dużo bardziej niż zwykle. Jeśli jednak złapiesz się na tym, że nie pozwalasz już sobie na odprężenie, bo stale trzeba zaciskać zęby i robić dobrą minę, to coś poszło nie tak. Za jakiś czas, albo prawdziwe „ja” wybuchnie i gwałtownie o sobie przypomni, albo przestaniesz odróżniać maskę od twarzy i pozę od prawdy.
Ludzie, którzy do tego dopuszczają, potrafią tkwić latami w niesatysfakcjonujących związkach. Na starość poznasz ich po obojętności, z jaką kroczą obok siebie, każde patrząc w milczeniu w inną stronę. Czasem też któreś z nich w końcu tego nie wytrzyma i wtedy słyszy się, że odbiło chłopu na stare lata albo wreszcie postanowiła zrobić coś dla siebie. Jak widzisz z tych potocznych sformułowań, akurat w tej dziedzinie seksizm jest niełaskawy bardziej dla panów.
Dlatego pamiętaj, że najszczęśliwsze związki to związki ludzi, którzy są ze sobą nie ze strachu – przed samotnością czy porzuceniem, ale z potrzeby dawania siebie i bliskości z drugą osobą. Im bardziej będziesz sobą, tym więcej możesz z siebie dać i tym więcej on czy ona może dać Tobie.
Dawcy muszą wyznaczać granice, bo biorcy rzadko to robią – Rachel Wolchin
Wiele lat temu zalecałem się do pewnej pani. Byłem nią niesamowicie zafascynowany, ale to jeszcze nie był etap, który nazwałbym związkiem. Nawet nie było pewne, czy w ogóle jakiś związek tu powstanie. Niemniej już była jakaś magia, jakaś chemia i jakiś magnetyzm, motyle w brzuchu i „te” rzeczy.
Chociaż to jeszcze nie był związek, w rozumieniu czegoś trwałego, było to już dużo więcej niż tylko znajomość i generalnie miało się mocno ku powstaniu „związku”. I właśnie wtedy ona zadzwoniła do mnie, aby mi powiedzieć, że pewien znany mi, a zainteresowany nią, mężczyzna zaprosił ją właśnie na 2-3 dniowy wyjazd nad morze. No i co zamierzasz, zapytałem, czując, jak ze zdumienia gwałtownie skacze mi ciśnienie, ale i dezorientacja – dopiero co nam się tu coś rozwija, a ona mi tu wyjeżdża z takim tekstem. Ponieważ jednak nie byliśmy jeszcze związkiem, teoretycznie byliśmy oboje wolni i nie mogliśmy od siebie żądać wyłączności.
Sama nie wiem, odpowiedziała, może z nim pojadę. Pamiętam, jak w głowie ruszył mi błyskawicznie mały komputerek, który gorączkowo próbował ogarnąć wszystkie konsekwencje tego, co usłyszałem. To ma być jakiś test, czy ona po prostu bada, czy będę akceptował w związku takie wyskoki, pytałem sam siebie, dalej nie wierząc w to, co usłyszałem. Mało się jeszcze wtedy znaliśmy. W międzyczasie jednak komputerek dokończył w głowie świdrylion operacji i maszyna stanęła tak samo nagle, jak przedtem ruszyła. Jak identyczne obrazki w 3 okienkach „jednorękiego bandyty”, miałem przed sobą jasną odpowiedź: jak bardzo mi by mi na tobie nie zależało, w życiu nie zgodzę się, aby moja kobieta wyjeżdżała sobie z innym facetem. Nigdy bym tego nie ścierpiał, powiedziałem sobie. A do niej: jeżeli o mnie chodzi, to nie wyobrażam sobie, żebyś miała z nim pojechać. A ona na to: nawet na jeden dzień?
Jak chcesz, to jedź z nim nawet na pół dnia, ale do mnie już wtedy nie wracaj – odpowiedziałem. Wtedy zrozumiałem, że właśnie nazwałem swoją granicę. Nawet jej nie wyznaczałem, bo ona już we mnie była, potrzebowałem tylko sobie ją uświadomić. Wiedziałem, że chociaż bardzo mi na tej dziewczynie zależało, żadne rozstanie nie zaboli tak, jak życie na co dzień z czymś, czego w życiu nie zaakceptuję. Aha: ciekawskim wyjaśniam, że nie pojechała.
Do dziś nie wiem, czy tylko chciała sprowokować mnie do jasnej deklaracji, czy sama nie była zdecydowana, z kim być. Ale od tego czasu zawsze dokładnie wiem, kiedy przychodzi czas na jasne określenie swojej granicy. Od tego czasu takie granice stawiałem wielokrotnie, czasem jest to trudne, czasem oznacza postawienie wszystkiego na jedną kartę. Jednak zawsze, jeśli to granica prawdziwa, nie postawienie jej i nie zakomunikowanie drugiej stronie prowadzi do głębokiego kryzysu.
Kiedy znacie swoje granice, możecie świadomie zdecydować o ich szanowaniu – to podstawa spokoju w domu na co dzień. Są w każdym granice, których naruszanie jest jak wybuch granatu. Zbyt wielu żaden związek nie przeżyje.
Nie wiem, jakie jest pytanie, ale na pewno seks jest odpowiedzią – Woody Allen
Są związki bardziej jak brata z siostrą i bardziej jak samca z samicą. Oraz 50 odcieni szarości pomiędzy. Niemniej wierzę, że każdy związek jest 100 razy silniejszy i zdrowszy, kiedy jest w nim „chemia”. Wtedy jest szansa, że seks Was zbliża, a nie dzieli. Patrząc na wszystkie znane mi związki, dochodzę do wniosku, że najprostsza formuła brzmi: cokolwiek o tym nie myślisz, seks jest ważny. Bo albo dodaje do waszej relacji coś bardzo silnego, a poza słowami, codziennymi sprawami, wymyślonymi w głowie argumentami itp. itd., albo Was rozdziela i wtedy rozleje się to na inne sfery życia. Czasem związek zaczyna się od przyjaźni i wspólnych zainteresowań, ale jeśli nie rozwinie się w nim intymność, jest duże prawdopodobieństwo, że kiedyś przynajmniej jednemu z Was zacznie jej brakować. A wtedy już nie przestanie. Tym bardziej, że bliskość fizyczna to dużo więcej niż tylko seks i jej braku nie da się niczym innym wypełnić.
Prawdziwa bliskość fizyczna, w tym udany seks, potrafi ogromnie wzmocnić wszystko, co w związku jest dobre. Potrafi też pomóc rozproszyć chmury, które jest trudno usunąć rzeczowymi argumentami.
Co więcej, tak jak doradzam być sobą w innych sferach, tym bardziej przestrzegam przed udawaniem czegoś na siłę w seksie. To działa tylko do czasu, bo w tej sferze fałsz zawsze w końcu wypłynie albo znuży udającego. Więc jak powiedział ktoś mądry: życie jest zbyt krótkie na nieszczęśliwe związki i słaby seks. Tak dochodzimy do następnej ważnej zasady:
Czasem serce dostrzega to, czego nie widzi oko – H. Jackson Brown Jr
Kiedy proza życia przydusi Wasze marzenia, a codzienne spięcia staną się notoryczne, wszystko w związku zawsze sprowadza się do zasadniczego pytania: czy my się kochamy. Jeśli tak, to nie ma takich trudności, których nie warto i których nie da się wspólnie pokonać. Czy będzie to seksualne niedopasowanie, czy odmienne potrzeby i plany życiowe. Jeśli nie – to nie pomogą żadne zaklęcia ani porady, bo po prostu nie ma czego sklejać. Miłość potrafi uciszyć najsilniejsze argumenty rozumu i może uzasadnić nawet to, czego rozum nie potrafi ogarnąć. Dlatego dopóki jest w Was miłość, warto o związek dbać. Pierwszym krokiem, aby to osiągnąć jest ROZMOWA.
„Zawsze”i „nigdy” ucina każdą rozmowę – Anonim
Chociaż serce zrozumie to, czego nie rozumie głowa, kiedy coś w związku zaczyna zgrzytać, a samo serce już nie daje rady, trzeba sięgnąć po rozum i usiąść do rozmowy. Najlepiej, aby to była rozmowa o własnych odczuciach, a nie o tym, co on czy ona powinna robić inaczej. Kiedy mówisz, robisz to czy tamto, czuję się jakbyś mi dała w twarz zamiast nigdy więcej nie mów do mnie tego czy tego. Unikaj słów zawsze i nigdy – nie zostawiają żadnego pola na porozumienie. Skoro nigdy, to nie mam już żadnej szansy… To bywają bardzo trudne rozmowy, ale jestem przekonany, że większość nieporozumień między ludźmi wynika z wzajemnego niezrozumienia. Rozmowa pomaga je pokonać. Czasem można się bardzo zdziwić, jak reakcja drugiej strony może być kosmicznie odległa od Twoich faktycznych intencji. Więc – rozmawiaj.
ZADANIA DO WYKONANIA
- Oceń swój aktualny związek w świetle każdej z powyższych 5 zasad na skali od 0 do 10, gdzie 0 oznacza zupełnie nie przestrzegam tej zasady, a 10 oznacza zawsze stosuję tę zasadę
- Wszędzie, gdzie dałeś/dałaś sobie mniej niż 7 punktów, wybierz jedną rzecz albo działanie, które podejmiesz od dzisiaj, aby poprawić ten wynik. Zapisz to sobie w kalendarzu tak, aby przypominał Ci o tym co rano. Jeśli będziesz to robić przez 30 dni, jest szansa, że coś się naprawdę zmieni na lepsze. Powodzenia!