man over city

5 kroków do sukcesu w biznesie

W ciągu trzech lat przekształciłem utopioną w długach firmę-bankruta w kwitnące przedsiębiorstwo o wielomilionowych obrotach i wyjątkowych klientach. Oto 5 lekcji, jakich nauczyło mnie to o budowaniu sukcesu od zera.

Streszczenie

  • Cała para w jakość! Skup się na zapewnieniu swoim klientom fantastycznej jakości, a nie na zarabianiu pieniędzy. Daj im najwyższą jakość, a pieniądze przyjdą same.
  • Zarobisz mniej i później, niż się spodziewasz, a wydasz więcej i wcześniej. Licz się z tym, dosłownie.
  • Bądź uczciwy wobec siebie. Najgorsza prawda jest lepsza od najlepszej iluzji, bo możesz coś z nią zrobić. Najlepiej znajdź kogoś mądrego, kto będzie ciągle kwestionował Twoje założenia i pomysły. Wkurza, ale pomaga.
  • Najtrudniej robi się, kiedy sukces jest tuż tuż, jednak większość ludzi właśnie wtedy rezygnuje. Nigdy się nie poddawaj. Kropka.
  • Wydawaj mniej, niż zarabiasz. To nieprawda, że każdy biznes na początku musi przynosić straty. Biznes robiony od zera – nie może!

Całość

Jakość to najlepszy biznesplan – Anonim

Kiedy podjąłem się wyprowadzić z bankructwa utopioną w długach firmę z genialnym produktem i milionem złotych niezapłaconych rachunków, od pierwszego dnia zrozumiałem, że nie mam w rękach prawie żadnych atutów. Produkt – czyli super skuteczna, szybka metoda nauki języków – bronił się sam. Jednak nawet najlepszy produkt trzeba zareklamować, opakować, sprzedać i dostarczyć.

Siedząc po uszy w długach, na każdym kroku czujesz pokusę, aby oszczędzać. Jednak, wiedziony jakimś szóstym zmysłem, od samego początku miałem obsesję, aby to, co robimy, było robione absolutnie najlepiej, jak się da. Od prezentacji sprzedażowej, po kawę, jaką klienci dostawali na początku zajęć, chciałem aby wszystko było fantastyczne.

Oczywiście to oznaczało, że będzie wszystkiego MNIEJ i że będzie to dostarczane wolniej, niż mogłoby być, gdybyśmy postawili tylko na ilość. Jednak patrząc wstecz widzę, że wobec mniej niż skromnych zasobów, ta obsesja jakości okazała się naszą najcenniejszą walutą. Bo jakość zależała przede wszystkim od naszej własnej staranności. Innymi słowy, może nie mogliśmy dać klientowi najpiękniejszej grafiki w materiałach szkoleniowych, ale za to nikt nie dałby mu tyle autentycznej troski o jego efekty i samopoczucie, ile dostawał u nas.

Byliśmy jeszcze wtedy firmą znikąd, bez historii, referencji, znanych klientów – niczego, co zazwyczaj buduje wiarygodność. Byliśmy praktycznie zupełnie nieznani, a sprzedaż opierała się na jakichś totalnych akrobacjach, aby gdzieś, ktoś, chciał się z nami spotkać i posłuchać o szybkich kursach angielskiego. I właśnie wtedy, stojąc w kolejce do kasy w jakimś sklepie, usłyszałem rozmowę dwóch dziewczyn, kilka osób dalej:  a wiesz zapisałam się na kurs angielskiego Metodą Colina Rose. To jest zupełnie niesamowite. Uwielbiam tam chodzić. To jest coś zupełnie innego i ludzie tacy fajni… Dzisiaj na pewno bym do nich zagadał, ale wtedy stałem zasłuchany i nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Właśnie dowiedziałem się, że w 2.5 milionowym mieście zaczynamy być znani. Do tego znani z tego, że klienci uwielbiają nas i to, co robimy.

To zdarzenie utwierdziło mnie w przekonaniu, żeby zawsze jakość stawiać na pierwszym miejscu. Do dzisiaj, na przykład, podawana u nas kawa jest najwyższej dostępnej jakości, chociaż bez problemu moglibyśmy kupić całkiem przyzwoitą za 1/3 tej ceny. Ale tylko ta, którą od lat kupujemy, pachnie jak prawdziwa kawa i tak samo smakuje. Nasza firmowa kuchenka, gdzie klienci sami garną się, żeby sobie zaparzyć pyszną kawę, to ulubione miejsce pogaduch. Tu chce się wracać.

Z czasem okazało się, że ludzi szukających klasy i jakości jest coraz więcej. A za tym zaczęło przybywać pieniędzy. Zaczęli też garnąć się do nas najlepsi lektorzy i najlepsze szkoły językowe, które chciały z nami współpracować. Na prawdziwe pieniądze z tej pracy przyszło nam trochę poczekać, ale dzisiaj już widać, że kiedy siejesz jakość i naprawdę bezkompromisowo o nią dbasz, owoce zbierzesz piękne i pewne.

Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, powiedz mu o swoich planach – Woody Allen

Zbankrutowaną szkołę językową objąłem jako nowy prezes z silnym przeświadczeniem, że moje wcześniejsze kontakty biznesowe w wielkich korporacjach raz dwa przekuję na tłuste kontrakty. W głowie układałem sobie wyliczenia, ile to kursów sprzedamy w 1-2-3 miesiące i jaki to będzie świetny interes.

Myślałem sobie, na przykład, zadzwonię do pana D., mojego znajomego i prezesa jednej z największych spółek giełdowych. Jego firma zatrudniała wtedy około 40 tysięcy ludzi – myślałem sobie: a niech zapisze się do nas jeden promil, zrobimy na tym miliony! Zapisał się zarząd – pięć osób… To samo było w następnej firmie i jeszcze następnej. Tymczasem długi, pozostawione przez moich poprzedników, wyły do księżyca no i były bieżące koszty działalności.

Szczęśliwie po latach pracy w biznesie już wiedziałem, że zazwyczaj plany przychodowe okazują się być przesadzone i zwykle materializują się później, niż się zakłada. A to ktoś zmienił zdanie, a to dyrektor na urlopie, a to teraz mamy ważniejsze sprawy, więc proszę zadzwonić za pół roku. Zaś ponieważ nasza firma była bankrutem i dosłownie nie miała prawie nic w banku, każdą złotówkę oglądało się 100 razy przed wydaniem. Dzięki temu nasze wydatki były bardzo przemyślane i nigdy nie wydawaliśmy pieniędzy, które dopiero miały być. Z doświadczenia dzisiaj zwykle zakładam, że przychody będą o połowę niższe, niż by się chciało, a koszty o połowę wyższe. Takie założenie sprawia, że każdy budżet jest bezpieczny, bo ostatecznie rzeczywistość zwykle jest trochę lepsza.

Jeśli nie powiesz sobie prawdy, życie i tak Ci ją powie, ale wtedy to bardziej zaboli.

Kiedy dotrzesz do krawędzi i już nie masz się dokąd cofnąć, warunkiem przetrwania jest ekstremalna uczciwość wobec siebie. Po prostu margines błędu maleje do zera. Jesteś jak saper – możesz pomylić się tylko raz.

Gotowość do przyjęcia nawet najtrudniejszej prawdy to umiejętność, która praktykowana stale przeradza się w nawyk. Ten nawyk oszczędzi Ci mnóstwo czasu i stresu. Czasem trudno pogodzić się z prawdą, która jest niewygodna. Może napracowałaś się nad czymś, a to nie do końca jest udane. Może Twój wypieszczony, genialny plan ma luki, które go dyskwalifikują. Może czegoś nie dostrzegasz. Ja nauczyłem się wypatrywać trudnych prawd, bo z nimi jest trochę, jak z jazdą samochodem we mgle: lepiej nadłożyć drogi, niż wpakować się w coś na ślepo.

Będzie Ci łatwiej, jeśli masz obok siebie kogoś sceptycznego, może nawet nadmiernie krytycznego, ale uważnego. Nie pozwól, aby jego czy jej brak wiary albo entuzjazmu obniżył Twoją własną determinację, aby iść do przodu. Jednak taki krytyczny głos obok skieruje Twoją uwagę na rzeczy, które inaczej mógłbyś przeoczyć.

Ludzie najczęściej poddają się tuż przed metą

Jest taka opowieść z czasów gorączki złota, kiedy pewien człowiek sprzedał wszystko, co miał, aby zakupić działkę, na której miało być złoto. Niestety kopał całe lata bez skutku. Z czasem opuściła go żona i przyjaciele, a on dalej wytrwale kopał, szukając swojego skarbu. Wreszcie postanowił zrezygnować. Sprzedał działkę i resztę życia spędził topiąc swój zawód w alkoholu. Tymczasem nabywca działki, geolog, wiedział z oznak, widocznych w gruncie, że żyła złota jest już blisko. Faktycznie, praktycznie zaraz po zakupieniu działki dokopał się do skarbu, którego tak długo i bezowocnie poszukiwał jej poprzedni właściciel.

Opowieść ta przypomniała mi się, kiedy w wieku 52 lat biegłem mój pierwszy w życiu maraton – 42 kilometry. Gdzieś około 36, może 37 kilometra już po prostu nie dawałem rady. Tysiąc razy przychodziło mi do głowy, aby zejść z trasy – w końcu nikt mnie nie zmusza do tego biegu. Ale po głowie cały czas chodziła mi ta historia o poszukiwaczu złota i morał, jaki z niej wynika. Dlatego wytrwałem do końca i nigdy nie zapomnę uczucia, jakie miałem przekraczając tę niemożliwą linię mety. Dopiero potem dowiedziałem się, że zwykle pod koniec wysiłku, na przykład biegu, człowieka opuszczają siły. Nie jest to zjawisko fizyczne, tylko psychiczne – mózg na wszelki wypadek wysyła Ci sygnał dalej nie dam rady, abyś sobie odpuścił, zanim naprawdę będzie za późno.

Kiedy po 1,5 roku walki o przetrwanie mojego bankruta, nadal było bardzo pod górę i nie było za bardzo widać oznaki jakiejś nadchodzącej odmiany, po raz pierwszy zaświtała mi myśl, żeby się poddać. Opowieść o poszukiwaczu złota, a teraz dodatkowo już dość liczne doświadczenia biegowe, sprawiały jednak, że nie ulegałem tym myślom. Pod koniec 2010 roku byłem już tak zmęczony przeciwnościami i brakiem poprawy, że trzymała mnie już tylko myśl o tym, że ludzie poddają się na ostatniej prostej. Miałbym się tyle napracować za darmo?  Był grudzień. Pod koniec miesiąca naukę rozpoczęła u nas pierwsza polska Top Model Paulina Papierska, co zapoczątkowało zupełnie nową epokę w historii firmy i eksplozję sprzedaży. Gdybym te 2-3 tygodnie wcześniej się poddał, można byłoby ułożyć o mnie podobną opowieść do tej z poszukiwaczem złota…

Winstona Churchilla poproszono kiedyś o wygłoszenie krótkiej mowy do studentów Oxfordu. Powiedział tylko jedno zdanie: Nigdy, nigdy, nigdy się nie poddawajcie. Wiedział, co mówi.

Człowiek, który ma zawsze za mało pieniędzy na spłatę swoich długów, ma na pewno za wiele czegoś innego – James Lendall Basford

Badania sprzed kilku lat okazują, że przeciętny Europejczyk wydaje rocznie nieco ponad 104% swoich zarobków. Oznacza to, że nigdy nie wychodzi z długów. Kiedyś na szkoleniu u Tony Robbinsa, Tony ogłosił, że po przerwie zdradzi nam najskuteczniejszą strategię uzyskania niezależności finansowej. Kiedy nadszedł odpowiedni moment, Tony, patrząc ze sceny w blasku reflektorów, teatralnie zawiesił głos i tubalnym głosem zawołał: sekret finansowej niezależności jest prosty: WYDAWAJ MNIEJ NIŻ ZARABIASZ! Tylko tyle i aż tyle. Powodzenia!

 

ZADANIA DO WYKONANIA

  • Jakość to nawyk. Nie da się z dnia na dzień zacząć się przykładać do pracy, jeśli się nigdy tego nie robiło. Na skali od 0 do 10, gdzie „0” oznacza beznadziejna, zaś „10” – najwyższa, na ile oceniasz jakość swojej codziennej pracy? Jeśli mniej niż 7, to jest nad czym pracować
  • Jeśli ktoś zatrudniłby Cię jako eksperta – konsultanta do spraw poprawy jakości Twojego życia, jaką trudną prawdę powinieneś sobie przekazać na swój temat, aby tak jakość życia natychmiast się poprawiła?

Krzysztof Litwiński

Jako licencjonowany Certified High Performance Coach™ specjalizuję się w Mentoringu Strategicznym. Ludziom, którzy dojrzeli do transformacji swojego życia, pomagam zdiagnozować I wprowadzić życiowe korekty, dzięki którym kolejne lata często stają się najlepszymi w ich życiu.

Obserwuj mnie na:
Krzysztof Litwiński ebook
Pobierz e-booka za 0 zł

24 zasady pierwszej pomocy w życiowych kryzysach

Jesteś u kresu wytrzymałości i czujesz już tylko bezradność? Ten e-book (124 strony czystego konkretu) odkryje przed Tobą przestrzeń tam, gdzie teraz widzisz tylko mur i zainspiruje do działania, nawet kiedy Twoje mentalne baterie już się całkowicie wyczerpały.
Ostatnio na blogu

Sprawdź podobne artykuły

Nowe myśli – nowa perspektywa.

Tym razem szukaliśmy odpowiedzi na odwieczne pytanie, jak uwierzyć w siebie, kiedy nam tej wiary brakuje. Jak uwierzyć, że stać mnie na więcej? Jak uwierzyć w siebie i swoje możliwości? O tym w poniższym nagraniu.

Każdy chciałby dokonywać tylko właściwych wyborów, ale tak się nie da, nawet przy najlepszych intencjach. Dziś odpowiadam na pytanie, czy czegoś w życiu żałuję i czy gdybym mógł cofnąć czas, wybrałbym inaczej. Czy żałuję czegoś w życiu? O tym w poniższym nagraniu.