Jak mówić, aby Cię słuchali

Lubię to!

Są ludzie, którzy w naturalny sposób przykuwają uwagę. Gdy zaczynają mówić, gwar cichnie, a każdy zamienia się w słuch. To nie przypadek. Oto cztery czynniki, którymi możesz osiągnąć to samo.

Streszczenie

  • Wiedz, co chcesz powiedzieć. Ludzie w naturalny sposób nastawiają uszu dla rzeczy ważnych. Jeśli nie wiesz, co chcesz powiedzieć, żadne sztuczki nie utrzymają długo ich uwagi, a następnym razem w ogóle nie będą słuchać.
  • Mów wolniej, niż myślisz. Im wolniej, tym lepiej! Często wyrzucamy z siebie słowa, aby jak najszybciej znaleźć się „na mecie”. Jednak „meta” jest wtedy, kiedy dotrzesz do słuchacza, a nie wtedy, kiedy skończysz mówić. Słuchacz „odpływa”, kiedy nie może za Tobą nadążyć.
  • Cisza krzyczy najgłośniej – rób pauzy. Kropki i przecinki wymyślono nie po to, aby utrudnić dzieciom klasówki, ale aby w odpowiednich miejscach robić przerwy na myślenie. Tobie pozwalają one zebrać myśli do mówienia dalej, a słuchaczowi „przetrawić” to, co usłyszał. Wtedy jest ciekaw, co dalej.
  • Mówisz, aby Cię usłyszano, więc słuchaj samego siebie. Z wyjątkiem śpiewania pod prysznicem, mówieniem zwykle chcemy coś komuś przekazać. Słuchaj sam, co i jak mówisz, a Twoje słowa automatycznie lepiej trafią do słuchaczy.    

Całość

O magii mówienia do rzeczy

Jako byłego tłumacza wielkich tego świata, jakiś czas temu zapytano mnie w telewizji, które tłumaczenia wspominam jako najtrudniejsze. Bez wahania odparłem, że te, w których mówca sam nie wiedział, co chce powiedzieć.  Ich przeciwieństwem byli ludzie, którzy w naturalny sposób przykuwali uwagę i potrafili kilkoma słowami w jednej chwili uciszyć gwar w wielkiej sali. To ludzie, którzy odzywając się, wiedzą, co chcą powiedzieć.

To, że wiedzą, co chcą powiedzieć, nie oznacza, że zawsze mają w głowie ułożone precyzyjne sformułowania i całe zdania. Wręcz przeciwnie. Dobierają je w biegu, ale WIEDZĄC, jaką ogólną myśl chcą wyrazić. Innymi słowy, mają swoje zdanie i świadomie je wyrażają.

Kiedy wiesz, co chcesz powiedzieć, jesteś jak piłkarz, który pewnie trafia wprost do bramki przeciwnika. Nie musisz wymyślać żadnych specjalnych sztuczek, dziwacznych sformułowań, mądrze brzmiących terminów itp. ani nadrabiać miną czy tonem. Twoja myśl jest jasna i konkretna, a przez to trafia w cel i nie da się jej zignorować. Słowa, które wyrażają jasne myślenie, mają niezwykłą moc, bo z jakiegoś powodu trafiają do słuchacza nawet wtedy, kiedy dobór słów nie jest najlepszy.

Swego czasu mistrzem tego rodzaju komunikacji był Prezydent Lech Wałęsa. O jego przedziwnym sposobie formułowania myśli chodzą legendy, a dobór słów przyprawiał o ból głowy nie tylko tłumaczy. Jednak „jestem za, a nawet przeciw”, „plusy dodatnie i plusy ujemne” i wiele innych to najlepszy dowód, że nawet pewna niezdarność wysławiania się nie ogranicza skuteczności przekazu – jeśli mówca czuje, co chce powiedzieć. Skuteczność komunikacji Lech Wałęsa udowodnił, przekonując tłumy i innych polityków do swoich racji. Na pewno nie był człowiekiem, którego się nie słuchało.

Tłumacze mawiają, że tłumaczenie powinno być na tyle dosłowne, na ile to konieczne, i na tyle dowolne, na ile to możliwe. W przypadku Lecha Wałęsy trzeba było tę zasadę zastosować w wersji ekstremalnej – tłumacząc przede wszystkim jego intencje (na ile byliśmy w stanie je odczytać), a dopiero potem konkretne słowa. Wtedy miało to siłę przekonywania, mimo że dosłowna warstwa jego wypowiedzi pozostawiała wiele do życzenia.

Dlatego nie przejmuj się, jeśli nie umiesz dobierać starannie słów. Jeśli tylko wiesz, co chcesz powiedzieć, to już 80 procent sukcesu. Pozostałe 20 procent to technika wypowiedzi. Przede wszystkim: tempo.

Mniej znaczy więcej – architekt Ludwig Mies van der Rohe

Tę złotą zasadę znał już Leonardo da Vinci, który ukuł powiedzenie prostota najwyższą formą wyrafinowania. Salvador Dali powiedział, że idealny projekt to taki, od którego już nic nie można ująć.

W retoryce, czyli sztuce przemawiania, ta mądrość sprowadza się do prostej zasady: im wolniej mówisz, tym bardziej Cię słuchają. Oczywiście jeśli nie masz nic do powiedzenia (patrz wyżej), zbyt długo Ci to nie pomoże. Jednak jeśli masz, wtedy samo tylko mówienie wolniej, z miejsca potęguje Twoją siłę przekonywania. Jest po temu kilka powodów.

Po pierwsze, myślisz szybciej, niż mówisz. Dlatego możesz odczuwać pokusę, by jak najszybciej dotrzeć w swojej wypowiedzi do pointy. Tymczasem Twój słuchacz nie wie, do czego zmierzasz i dopiero musisz go poprowadzić ścieżką swojego rozumowania, cały czas obserwując, czy nadal jest z Tobą, czy już został w tyle. Po angielsku jest nawet takie pytanie, kiedy coś mówisz i chcesz się upewnić, czy Twój rozmówca rozumie: are you with me? – dosłownie: czy jesteś ze mną?  Mów wolniej, a zwiększysz szanse, że słuchacz „będzie z Tobą”, zamiast już być myślami gdzie indziej.

Po drugie, większość ludzi nie zwraca większej uwagi na to, jak mówią. Mówią więc chaotycznie i często za szybko – bo mówią tak, jak myślą. Dlatego każdy, kto mówi odczuwalnie wolniej od innych, natychmiast zwraca na siebie uwagę. Co więcej, mówiąc wolniej dajesz sobie czas na lepszy dobór słów i obserwowanie reakcji rozmówców. Oni zaś mają więcej czasu na „przetrawienie” Twoich słów, co znów zwiększa szanse, że trafi do nich to, co mówisz.

Doskonałymi przykładami takiego wolniejszego, a przez to mocniejszego, mówienia, są politycy Leszek Miller czy – na drugim biegunie – Roman Giertych. Czegokolwiek nie mówią, mówią wolno, wyraźnie i dobitnie. Słysząc taki sposób mówienia, ludzie odruchowo odkładają to, co robią i zamieniają się w słuch. Posłuchaj na YouTube jednego i drugiego, a przekonasz się, co mam na myśli.

Cisza krzyczy najgłośniej

Nie tylko kiedy mówisz wolniej, ludzie bardziej uważnie Cię słuchają. Słuchają jeszcze uważniej, kiedy na moment w ogóle przestajesz mówić. Nazywa się to pauzą. Czasem czytasz gdzieś: mówca zrobił efektowną pauzę. Pauza zawsze jest efektowna, bo na moment całkowicie skupia uwagę słuchacza. Cisza oznacza, że zaraz coś się wydarzy, padnie coś ważnego. Jeśli tylko jej nie nadużywasz, jest potężnym sojusznikiem i zawsze sprawi, że Twoje słowa będą słuchane uważniej. Jakiś czas temu nagraliśmy w mojej firmie spot reklamowy do radia. Płaciliśmy radiu za każdą sekundę jego trwania, a mimo to zdecydowaliśmy się pierwsze 1,5 sekundy zająć ciszą. Spot zaczynał się od ciszy. Dzięki temu w zgiełku radiowego szumu, nagle wszystko się zatrzymywało i kiedy słuchacz się zorientował i zainteresował, co się stało, wtedy z głośnika zaczynał płynąć nasz spot. Działało świetnie.

Posłuchaj siebie

Wiele lat temu, pracując jako menadżer w amerykańskiej firmie, spędzałem całe godziny na telekonferencjach na różne tematy. Moi szefowie uwielbiali tę formę kontaktu z pracownikami w innych krajach. Któregoś dnia niespodziewanie zadzwonił jeden z naszych amerykańskich klientów i rozmowa przeciągnęła się do dobrej godziny.

Dopiero po jej zakończeniu zdałem sobie sprawę, że cały czas miałem włączony dyktafon, na który nagrywałem wtedy różne bieżące sprawy do załatwienia, aby niczego nie przeoczyć. Po prostu, kiedy włączyłem dyktafon, aby coś nagrać, akurat zadzwonił ten klient, a ja zająłem się rozmową i zapomniałem wyłączyć urządzenie.

Z ciekawości włączyłem odtwarzanie, żeby posłuchać, jak wyglądała nasza rozmowa. Już po pierwszych swoich słowach zamarłem, a potem moją twarz oblał coraz bardziej palący rumieniec… Do tego momentu byłem przekonany, że mówię sensownie i inteligentnie, uprzejmie i w ogóle super. Tymczasem usłyszałem siebie rwącego zdania, wstawiającego co chwilę nerwowe yyyyy, wchodzącego rozmówcy w słowo, strzelającego słowami jak z karabinu i ogólnie sprawiającego wrażenie chaotycznego i rozbieganego. Nigdy w życiu tego nie zapomnę.

Od tego czasu, zacząłem słuchać sam siebie, kiedy coś mówię. Nie z nagrania, ale w czasie, kiedy mówię. Mówię i jednocześnie słucham, jak brzmię. Zacząłem mówić wolniej, aż do przesady. Ktoś doradził mi, że nauczę się mówić wolniej, jeśli po każdym słowie zrobię pauzę równą długości tego słowa. Czyli mówisz coś i zostawiasz chwilę ciszy, w której możesz to samo słowo powtórzyć w myślach.

Z czasem weszło mi to w krew tak, że dzisiaj nawet już o tym nie myślę. Odruchowo część mnie uważnie słucha, jak brzmi to, co mówię. Od razu robię się uważniejszy, a moi słuchacze nie muszą się zastanawiać, co mówię, bo wyraźnie to słychać. Spróbuj tego w najbliższej rozmowie z kimkolwiek, a efekt przejdzie Twoje najśmielsze oczekiwania. Do tego ten efekt przyjdzie natychmiast i bardzo łatwo wejdzie Ci w krew po krótkotrwałym treningu.

ZADANIA DO WYKONANIA

  • Przez najbliższą godzinę, za każdym razem, kiedy masz z kimś porozmawiać – nawet na błahe tematy – mów 2 razy wolniej, niż normalnie. Spróbuj robić pauzy między słowami, w których w myślach powtórzysz ostatnie słowo.
  • Nagraj siebie, kiedy mówisz tak wolno i zobacz, jak to brzmi. A potem ćwicz się w tym w każdej kolejnej rozmowie. Powodzenia!

Jeśli ten tekst pomógł Ci albo zainspirował, podziel się nim z innymi.
Lubię to!