Jak korzystać z wydarzeń motywacyjnych, aby naprawdę zmieniały życie

Lubię to!

Wszyscy znamy z doświadczenia sytuacje, kiedy na wyjątkowym wydarzeniu przeżywamy coś niesamowitego, wydaje się, że to zmieni na zawsze nasze życie, a potem raz dwa wszystko jest, jak było. To jednak nie znaczy, że udział w takim wydarzeniu nie miał sensu i rzeczywiście nic nie zmienił.

Streszczenie

  • Inspiracja z natury trwa chwilę, ale jej wartość określa co innego. Prawdziwe wydarzenia motywacyjne mistrzów gatunku pozostawiają po sobie niezatarte wspomnienia i grube zeszyty notatek. Jednak prędzej czy później, ale raczej prędzej, wpadamy w stare nawyki i zapał do zmiany swojego życia przygasa. Mimo to, raz obudzona inspiracja pozostawia po sobie światełko, które będzie o sobie przypominać.
  • Jesteśmy sumą wieloletnich nawyków, których nie zmieni jedna chwila uniesienia. Na uroczyste, rodzinne czy firmowe, wydarzenia, zwykle bardziej elegancko się ubieramy, żeby ułatwić sobie i innym przeżywanie tych chwil bardziej doniośle. To jednak nie wystarczy, żeby odtąd już zawsze być eleganckim. Do tego trzeba by zadbać o staranność ubioru codziennie przez dłuższy czas, aż wytworzy się w nas nowy nawyk. Jednak to pojedyncze wydarzenie pozwoli nam być może przez chwilę poczuć się lepiej i zapragnąć, aby tak już zostało. Tak samo jest z wydarzeniami motywacyjnymi.
  • Inspirację trzeba odświeżać przynajmniej raz na kwartał. Jeśli nie stosujesz świadomych wysiłków, aby budować nowe nawyki odczuwania i reagowania, inspiracji obudzonej lekturą czy kontaktem z wyjątkową osobowością wystarczy na okres do 3 miesięcy. Po tym czasie zwykle to już tylko wspomnienie. Dlatego mistrzowie rozwoju osobistego zalecają udział w zorganizowanych wydarzeniach motywacyjnych przynajmniej raz na kwartał. Sam to stosuję. Rewolucji to nie przyniesie, ale wystarczy, żeby chęć zmiany nie usnęła i stale chciało się rozwoju.

Całość

Motto: „Motywacja ruszy Cię z miejsca, dalej poprowadzi Cię nawyk” – Jim Rohn

Ludzie nieobeznani z rozwojem osobistym, a szczególnie zrażeni jego najnowszymi, „ludowymi” imitacjami, mogą sądzić, że wystąpienia motywacyjne, różne warsztaty z chodzeniem po ogniu, skokami na bungee itp. są po prostu kolejną formą oryginalnej rozrywki, czymś w rodzaju reality show. Faktycznie, wielu ludzi przeżywa chwilowe emocje na wydarzeniach motywacyjnych, a potem wraca do poprzedniego życia, jakby nic się nie zdarzyło.

Przez długi czas nie potrafiłem sobie wytłumaczyć tego zjawiska. Z jednej strony – jako uczestnik szeregu najlepszych warsztatów rozwoju osobistego na świecie, pamiętałem jak niesamowicie dużo mi dały. Stojąc długie godziny wśród uczestników na sali, czasem przez kilka dni intensywnie pracując nad własnymi emocjami, nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Że można wymyśleć coś tak spójnego, doskonałego w każdym wymiarze, nawet artystycznie, a zarazem tak głęboko sięgającego w nas samych i pozwalającego świadomie i celowo coś w sobie na zawsze przestawić. Z drugiej strony, widziałem ludzi, którzy po takim głębokim przeżyciu wracali w ciągu kilku dni w koleiny swojego życia i wyglądało, że zupełnie nic im to nie dało.

Kilka lat temu namówiłem kogoś na udział w trzydniowym, intensywnym warsztacie Unleash the Power Within Tony Robbinsa w Londynie. Osoba była młoda i pomyślałem sobie, że gdybym ja w tym samym wieku miał szczęście coś takiego przeżyć, całe moje życie wyglądałoby potem inaczej. Faktycznie: z UPW moja protegowana powróciła zupełnie odmieniona. Niestety tylko na około 7-8 dni… Mniej więcej na tyle wystarczyło jej dawki energii, motywacji i chęci do wzięcia swego życia w swoje ręce, którą obudziło w niej to, czego tam doświadczyła. Potem bardzo szybko wszystko wróciło do normy, to znaczy, do tego, co dla niej było normą. Do życia z prądem, w poczuciu, że nic nie zależy ode mnie, a jeśli coś w moim życiu jest nie tak, winne temu są okoliczności lub inni ludzie, najmniej ja sama.

Co poszło nie tak…? Dopiero niedawno natrafiłem na cytat legendy rozwoju osobistego, Jima Rohna, przytoczony na początku tego artykułu. Dawka motywacji, jaką potrafi wlać w nas dobrze poprowadzony warsztat czy wydarzenie motywacyjne, przypomina trochę wzruszenia, jakich doznawały tysiące ludzi, a nawet okrutni dyktatorzy, na spotkaniach z Papieżem Janem Pawłem II. Po jego śmierci nawet kibice wrogich drużyn piłkarskich potrafili się na chwilę zjednoczyć. Ale to trochę tak, jakby tonący na chwilę wynurzył się z fal i zaczerpnął powietrza. Jeżeli nie wykorzysta tego, żeby zacząć płynąć w stronę brzegu, za chwilę kolejna fala, kolejny przypływ utrwalonych nawyków myślenia i reagowania, zaleje go z głową i porwie tam, gdzie zechce. Motywacja i inspiracja, obudzona przez autentycznego lidera myśli, przynosi chwilową ulgę. Jesteśmy jednak sumą swoich nawyków. Jeśli Twoim nawykiem jest oczekiwać, że inni: świat, rząd czy ktokolwiek zaopiekuje się Tobą, to bez podjęcia świadomego wysiłku, aby zmienić ten sposób myślenia, ani się obejrzysz, kiedy ta chwila inspiracji będzie tylko wspomnieniem.

Jednak nawet dla najsłabszych zawsze jest z tego wyjście. „Dalej poprowadzi Cię nawyk”. Kiedyś odkryłem, że sam po różnych warsztatach i wydarzeniach motywacyjnych łatwo wpadam z powrotem w utarte koleiny emocji i przyzwyczajeń. Wtedy podjąłem decyzję. Umówiłem się sam ze sobą, że nie rzadziej niż raz na kwartał wezmę udział w jakimś zorganizowanym wydarzeniu, żeby podtrzymać tę motywację i nie pozwolić, aby tam, gdzie zobaczyłem wreszcie otwartą przestrzeń, znowu pojawiła się ściana.

I stała się rzecz niezwykła. Raz podjęta decyzja, bez żadnych więcej nowych umiejętności ani impulsów, wystarczyła do tego, żebym z tych fal własnych nawyków zaczął wynurzać się coraz częściej i na coraz dłużej. Już nie chciałem zapadać się w nich ponownie. Stopniowo, inspiracji starczyło na coraz dłużej, aż wreszcie zaczęły działać nowe nawyki – nawyki kierowania własnym życiem i decydowania o tym, jaki teraz obierze kierunek. Inspiracja się kumuluje.

Dlatego nie lekceważę nawet tych „ludowych”, prymitywnych imitacji rozwoju osobistego, nieudolnych kopii prawdziwych mistrzów. Tych, na których jakiś pryszczaty „guru” w bajeranckim gajerku teatralnie recytuje teksty zanotowane na zagranicznym szkoleniu i udaje, że to jego. Dla wielu ludzi to czasem jedyny i pierwszy kontakt z zupełnie nowym spojrzeniem na siebie i swoje życie. Jest szansa, że potem przyjdą następne, aż za którymś razem trafią na prawdziwy klejnot i wtedy nic już nie będzie takie samo.

Zaś jeśli Ty po raz kolejny odkrywasz na półce zakurzony zeszyt z notatkami z ostatniego wydarzenia i stwierdzasz, że znowu nie udało się nic zmienić – posłuchaj Jima Rohna: przynajmniej zapisz się na kolejne szkolenie. I pamiętaj, że po nim trzeba od razu zabrać się za budowanie nowego nawyku – nawyku decydowania o sobie.

 

ZADANIA DO WYKONANIA

  • Sprawdź, kiedy ostatni raz byłeś/byłaś na prawdziwym (inspirującym) wydarzeniu motywacyjnym. Jeśli dawniej niż 3 miesiące temu, czas odkurzyć swoją motywację i pójść gdziekolwiek, by posłuchać kogoś, kto potrafi inspirować, czyli sprawić, aby chciało Ci się chcieć.
  • Zastanów się, w jakim obszarze Twojego życia najbardziej przydałaby się poprawa lub w jakim nowa motywacja albo umiejętności przyniosłyby największą, korzystną zmianę w Twoim życiu. Może jest to zarządzanie czasem lub planowanie, a może wybieranie celów czy zadbanie o równowagę życiową. Następnie poszukaj w internecie informacji o szkoleniach lub wydarzeniach z tego obszaru. Np. „szkolenia z zarządzania czasem”. Zapisz się tam. Nie chodzi o książkę lub artykuł, tylko udział w wydarzeniu na żywo.
  • Nauczyłem się zawsze na takich wydarzeniach spisywać wszystkie pomysły, jakie przychodzą mi wtedy do głowy, na jednej, osobnej, stronie w notesie. Czyli robię notatki „jak leci”, ale rzeczy do zrobienia wypisuję jako spójną listę na końcu notesu. Potem od razu wbudowuję te pomysły w realny kalendarz. Dzięki temu dobre pomysły nie zginą w jakimś zapomnianym notesie, porastającym kurzem na półce. Powodzenia!

 

 

 

 

 


Jeśli ten tekst pomógł Ci albo zainspirował, podziel się nim z innymi.
Lubię to!