Co będzie miarą Twojego życia

Lubię to!
miary

Pochłonięci codzienną bieganiną nie zadajemy sobie takich pytań – przynajmniej dopóki jakieś zdarzenie nie podważy wszystkiego, co dotąd było oczywiste. Mnie zadał to pytanie ktoś mądry przy okazji niedawnych urodzin. Nawet nie wiedział, że uruchamia lawinę.

Streszczenie

  • Czas to Twoje największe bogactwo, użyj go dobrze. Czasu nie da się naprawić, odzyskać, kupić, pożyczyć, ani zaoszczędzić na później. Któregoś dnia nie będzie już żadnego „później”.
  • Stawiaj sobie pytania absolutne, zanim zmusi Cię do tego życie. Bo zmusza każdego, to tylko kwestia czasu. Dopiero wtedy dostrzegasz rzeczy w kontekście i widzisz prawdziwą wartość tego, czemu poświęcasz swój czas.
  • Każdy ma swoją cenę, mawiają w filmach sensacyjnych. To prawda – każdy na coś zamienia swój czas, czyli swoje życie. Czasem na emocje, czasem na pieniądze albo przedmioty, a czasem sami nie wiemy, na co. Ty wiesz?
  • Zrób własną listę pięciu miar Twojego życia, a dowiesz się, co naprawdę ono znaczy – na dzisiaj. Jeśli odpowiedź Ci się nie spodoba, jeszcze możesz wiele w nim zmienić. Kiedy ja zrobiłem swoją listę, niektóre pozycje mnie zaskoczyły.

Całość

Jakim cudem tak wcześnie zrobiło się tak późno – Dr Seuss

Kiedy lata temu mój dobry znajomy skończył w dojrzałym wieku okrągłe urodziny, powiedział mi, że zdał sobie sprawę, iż jedyne, co człowiek ma w życiu, to czas. Wtedy nie do końca to do mnie dotarło, ale coś w jego słowach kazało mi  zapamiętać to na zawsze.

Ten sam rodzaj uważności poczułem nagle kilka dni temu, kiedy jeden z moich znajomych, składając mi życzenia z okazji moich urodzin, zelektryzował mnie pytaniem „co będzie miarą Twojego życia?”. W jednej chwili mój świat na moment znieruchomiał. Dawno nikt nie zapytał o tak wiele, tak niewieloma słowami.

W pierwszej chwili wydawało mi się, że odpowiedź będzie prosta. Okazało się jednak, że nawet dla kogoś, kto od dawna świadomie wybiera swoje cele i wartości, i dobrze siebie zna, to pytanie jest wyzwaniem. Stawia wszystko w jakimś nieuchwytnym, ale na swój sposób absolutnym, kontekście.

Właściwie od razu poczułem, że historia właśnie zatoczyła koło i wróciły te słowa sprzed lat: jedyne, co człowiek ma w życiu, to czas. Jak i na co ja sam zużywam mój czas? Czy to będzie miarą mojego życia? Od dawna nie daje mi spokoju świadomość, że czasu nie da się zatrzymać, odłożyć na później, kupić ani pożyczyć… Można go tylko wypełnić najlepiej, jak potrafię – tak, żeby potem niczego nie żałować. Da się to zrobić w jeden sposób: trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie: na co CHCĘ poświęcić ten czas, który mam?

Odpowiedź wcale nie jest oczywista. To znaczy wydaje się oczywista wtedy, kiedy zmagasz się z jakimiś poważnymi przeciwnościami: bardzo brakuje Ci pieniędzy, zdrowia albo kogoś ważnego w życiu. Wtedy całą uwagę i czas kierujesz na zaspokojenie tego braku. Jednak o ile łatwo jest zdecydować, czego NIE CHCĘ, dużo trudniej jest wybrać, czego CHCĘ, kiedy już posprzątasz trochę w swoim życiu i nic Cię bardzo na co dzień nie boli. To jest najlepszy moment, aby zadać sobie pytania „absolutne” – czego chcę dla siebie w życiu i jak poznam, że jestem na właściwej drodze.

Życie jest jak jazda na rowerze: aby zachować równowagę, musisz być w ruchu – Albert Einstein

Ludzie zmagający się z silnym stresem, np. po utracie bliskiej osoby czy wypadku, przechodzą kilka faz godzenia się z niechcianą zmianą. Pierwszą z nich jest absorbowanie swojej uwagi zwykłymi, codziennymi czynnościami, które dają takiej zestresowanej osobie złudzenie normalności. To przynosi chwilową ulgę. Coś przekładasz z miejsca na miejsce, przecierasz blat w kuchni, układasz szklanki… Mam wrażenie, że nawet kiedy nie zmagamy się z takim wyjątkowym stresem, często tkwimy w takiej fazie całymi latami i w ogóle z niej nie wychodzimy. Człowiek nie przeżywa kolejnych dni, tylko jakby ten sam dzień wiele razy: chodzi do pracy, ogląda wieczorem telewizję, wysypia się dłużej w weekend i wydaje mu się, że to mu wystarczy. Jednak z relacji ludzi, którzy niespodziewanie stanęli na krawędzi – wyszli cało z jakiegoś bardzo poważnego wypadku, dowiedzieli się, że są śmiertelnie chorzy itp. – wiemy, że takie wyjście poza codzienność zawsze przywołuje świadomość bezcenności życia i stawia przed nami pytania, które chcielibyśmy moc sobie zadać wcześniej – gdyby to nam przyszło do głowy. Dlatego zadaj sobie je już teraz. Na poważnie. Na przykład: co będzie miarą Twojego życia?

Co będzie miarą mojego? Tony Robbins opowiada historię dziecka, które stało nad brzegiem oceanu na plaży, usianej tysiącami małży, wyrzuconych tam przez silne fale poprzedniego dnia. Dziecko co chwilę schylało się po kolejnego małża i najmocniej, jak umiało, odrzucało go daleko w morze. Zobaczył to dorosły i powiedział z politowaniem: co się tak mały wysilasz, zobacz, ile ich tu jestto nie ma sensu. A dzieciak, rzucając z szerokim zamachem w fale kolejnego małża, odpowiedział bez chwili wahania: dla niego ma.

Dlatego chociaż wiem, że niewiele mogę, dla mnie jedną z miar mojego życia będzie świadomość, że świat stał się chociaż na chwilę, chociaż trochę, lepszy dlatego, że tu byłem. Nawet tylko dla jednej osoby albo zwierzęcia. Może właśnie po to tu jestem… Jakiś czas temu absolwentka moich warsztatów odkrywania talentów, która po takim warsztacie odmieniła całkowicie swoje życie, przeprowadziła ze mną wywiad do książki o życiu w zgodzie ze sobą. Przepytała mnie przez kilka godzin o całą moją historię – od najmłodszych lat. Początkowo przestrzegałem ją, że to może być strata czasu, bo uważałem, że moje życie było pasmem przypadków. Jednak po około dwóch godzinach rozmowy zdałem sobie sprawę, że całe moje życie – od najmłodszych lat – kierowało się wewnętrzną potrzebą pomagania innym. Nawet dla mnie samego to brzmi trochę głupio i patetycznie, bo nie mam w sobie żadnych zapędów misjonarskich – ale po prostu nie potrafię przejść obojętnie. Dzisiaj już o tym wiem i nie próbuję udawać, że tak nie jest. Dlatego spokojnie poświęcam na to swój czas i wiem, że jestem na właściwym miejscu.

Drugą miarą mojego życia jest to, jak potrafiłem zmienić mój własny świat, pomimo różnych przeciwności. Jest teraz rok 2016. Kiedy cofnę się w myślach o 10 lat, do roku 2006, to dla mnie jak 10 lat, ale świetlnych. W tym czasie życie doświadczyło mnie tak, a ja umiałem to wykorzystać, że wydaje mi się, jakby mój świat zmienił się bardziej, niż przez cały wcześniejszy czas razem wzięty.

Kiedy cofnę się dalej, o kolejne 10 lat, do roku 1996, mam wrażenie, że ten ja to był w ogóle ktoś zupełnie inny… Dobrze jest wybrać się tak w przeszłość i obejrzeć siebie samego z wehikułu czasu. Mam silne poczucie, że z tego punktu widzenia nie zmarnowałem tego czasu. Czyli druga lampka też świeci się na zielono.

Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego – Św. Paweł

Dla mnie to oznacza, że siebie trzeba kochać tak samo, jak innych. Nie bardziej, ale i nie mniej. Dzisiaj nie mam wątpliwości, że nie da się naprawdę zadbać o innych, jeśli nie dbamy o samych siebie. To moja kolejna miara własnego życia. Ta lampka chyba u mnie ciągle świeci jeszcze czasem na żółto, chociaż chyba coraz częściej na zielono. Uczę się tego zdrowego dbania o siebie od bardzo wielu lat. W dorosłe życie wchodziłem z wyuczonym przeświadczeniem, że nic mi się nie należy, a już na pewno nie troska o mnie. Trochę mi zajęło dostrzeżenie, jak bardzo niszczące jest takie myślenie o sobie – dla mnie i dla innych. Może się wydawać, że nie dbając o siebie, tylko o innych, jesteś czystym altruistą, ale to nieprawda. Po prostu zagłuszasz siebie, aż w końcu ten prawdziwy, czy prawdziwa TY dojdzie do głosu, najczęściej nieoczekiwanie i w jednej chwili będzie chciał nadrobić wszystko, co stracił przez lata zaniedbywania siebie samego. W taki sposób ludzie rujnują życie własne i innych, zanim dojdą do równowagi pomiędzy jednym, a drugim. Zaoszczędzisz sobie tego, jeśli zadbasz o siebie już teraz. Nawet, jeśli trzeba się będzie tego dopiero nauczyć.

Ja uczę się od dawna. Dlatego za kolejną miarę mojego życia uznaję to, na ile umiem/umiałem dać sobie to, co chciałbym przeżyć. Tak, żebym nie żałował, że coś ważnego mnie ominęło. A tuż obok tej miary jest kolejna: to ludzie, od których chciałbym dostać wybaczenie za to, czego nie udało mi się uniknąć, a powinienem był. Kiedy jesteś w miarę uważnym i przyzwoitym człowiekiem, raczej nie zostawiasz za sobą celowo zgliszcz. Ale to nie jest najdoskonalszy ze światów i trudno będzie Ci przejść przez kilkadziesiąt lat tak, aby nikomu po drodze nic się przez Ciebie nie stało. Miarą mojego życia jest więc także, aby potrafili mi wybaczyć ci, których wybaczenia potrzebuję. A także, aby było ich jak najmniej.

 

ZADANIA DO WYKONANIA

  • Wybierz się w podróż w czasie – zamknij oczy i zobacz siebie samego/samą kilka lat wstecz, a potem jeszcze kilka lat wcześniej. Jeśli masz 35 lat lub więcej, cofaj się o co 10 lat, jeśli masz mniej, niż 35, cofaj się w odstępach pięcioletnich. Jaki/jaka byłaś wtedy? Co się zmieniło od tego czasu? Co jest miarą Twojego życia na dzisiaj? Powodzenia!

Jeśli ten tekst pomógł Ci albo zainspirował, podziel się nim z innymi.
Lubię to!