3 kroki do poradzenia sobie z niespodziewanym wyzwaniem w życiu

Lubię to!
samochod rajdowy

Uwielbiałem oglądać amerykański serial o dzielnym detektywie Kojaku, bo w każdej sytuacji Kojak od razu wiedział, co zrobić. Zazdrościłem mu tego. Po latach nauczyłem się, że jest kilka elementarnych zasad, które pozwalają nam poradzić sobie łatwiej z prawie każdym życiowym wyzwaniem.

Streszczenie

  • Zdiagnozuj główne wyzwanie najkonkretniej i najszczerzej, jak potrafisz. Einstein mawiał, że 95% rozwiązania problemu to dokładnie go zdefiniować. Często faktyczny problem tkwi nie tam, gdzie się wydaje na pierwszy rzut oka.
  • Rozważ, jakie masz opcje postępowania wobec tej sytuacji. Bądź konkretny do bólu i na razie kieruj się tylko tym, co w ogóle można zrobić. A na koniec uruchom intuicję i wyobraźnię, i zapytaj siebie: a co najbardziej bym chciał, aby się stało, jakby możliwe było wszystko. Potem ze wszystkich tych możliwości wybierz jedną.
  • Kiedy raz postanowisz, zrób to, co wybrałeś, a wahania zostaw za sobą. Pamiętaj, że zwykle nie ma rozwiązań idealnych i wybiera się to, co jest najlepsze z możliwych. Najgorsze, to nie wybrać nic. Niezdecydowanie zawsze kosztuje więcej niż jakakolwiek decyzja i zawsze wynika tylko ze strachu.

Całość

Kiedy zakręci Ci się w głowie…

Rok temu, przy rutynowych badaniach krwi, wyszedł mi niespodziewanie nadmiernie wysoki wynik któregoś parametru. Wyglądało, że właśnie zaczęła się u mnie – i już zdążyła nieźle rozpędzić – bardzo poważna choroba. Wiesz, jak to jest…Wszystko dookoła jest takie samo, jak jeszcze przed chwilą, ale już jakieś inne. Jakby włączył się jakiś równoległy film w głowie i wszystko słyszysz jak w opóźnionym stereo…

Niby wszyscy wiemy, że jesteśmy śmiertelni, ale – jak pisał Bułhakow w „Mistrzu i Małgorzacie” – przekonujemy się o tym zwykle nieoczekiwanie. Kiedy już wróciło mi w miarę normalne ciśnienie, jak zawsze w trudnych momentach włączył mi się tryb kryzysowy: odłóżmy emocje na bok. Co tak naprawdę wiem i co tak naprawdę się dzieje?

To pierwsze pytanie, które trzeba sobie zadać, kiedy coś bardzo pójdzie nie tak. Szybka konsultacja z wujkiem Google niestety nie pomogła – mój wynik wszędzie był tak samo interpretowany – więc odłożyłem dalsze martwienie się do czasu, kiedy uzyskam pewność, że mam czym. Dobrze zrobiłem, bo po uzupełniających badaniach okazało się, że jestem zdrowy jak ryba. Mój niedobry wynik był tylko efektem stanu zapalnego, który w pewnych warunkach daje wynik, jaki mi wyszedł.

Tu sytuacja była o tyle prosta, że wróg był znany: konkretna, nazwana choroba. Ale w życiu miewasz różne nieoczekiwane zwroty akcji. Dlatego nie tylko trzeba zacząć od ustalenia faktów, ale upewnić się, że rozumiesz, gdzie tkwi sedno problemu.

Kiedyś zauważyliśmy w prowadzonej przeze mnie firmie, że zaczęła spadać nam sprzedaż. To znaczy, nawet nie spadała, ale coraz wolniej wzrastała. Pozornie rzecz była prosta: ludzie mniej u nas kupowali. Ale analizując to wyzwanie szybko zauważyliśmy, że spadek sprzedaży to nie problem, a symptom – rezultat jakichś czynników. Jakich?

Czy mamy za słabe reklamy, czy są źle umieszczane, czy źle kontaktujemy się z zainteresowanymi, czy może mamy złą prezentację – a może źle ją pokazujemy. Może nasi sprzedawcy się wypalili, a może coś robią źle – tylko kiedy: na początku prezentacji, w środku, na końcu? Takich pytań zadaliśmy sobie bardzo dużo i w końcu uchwyciliśmy to, co według wszelkich oznak było odpowiedzialne za spadek sprzedaży. Faktycznie po skorygowaniu tego czynnika, sprawy potoczyły się pomyślnie.

Dlatego kiedy masz zdecydować, co robić, popatrz na sprawę w pewien, określony sposób. Wyobraź sobie, że jesteś zewnętrznym konsultantem, zatrudnionym do zbadania tego problemu, a nie osobą, którą to osobiście dotyka – tak będzie łatwiej dotrzeć do prawdy:

  • Co się dzieje?
  • Gdzie tkwi faktyczny problem? Co w tej sytuacji najbardziej mnie stresuje i co najbardziej przyniosłoby mi ulgę?

Cokolwiek nie odpowiesz na te pytania, musisz zacząć od dorosłego nazwania rzeczy po imieniu. Kiedy odebrałem ten alarmujący wynik badania i z niedowierzaniem po raz setny przenosiłem wzrok z mojego wyniku na normę obok, wiedziałem już, że muszę dowiedzieć się prawdy – jaka by ona nie była. Idąc potem do specjalisty oczywiście miałem nadzieję, że jakoś to się rozejdzie, ale nie szedłem do niego po pocieszenie, tylko po informację. Kiedy masz rzetelną informację, możesz reagować na rzeczywistość, a nie na swoje emocje.

W precyzyjnym nazwaniu problemu pomaga napisanie go na kartce, zamiast tylko nazywać go w głowie. Kiedy w myślach coś układamy, czasem dopowiadamy sobie emocjami coś, co dopiero napisane ukaże swoją nieracjonalność. Jeśli Twój nazwany problem nadal będzie miał sens napisany, to znaczy, że został dobrze określony. Pamiętaj, że trudność problemu nie oznacza, że musi być trudno o nim mówić. Trudno może go być rozwiązać, ale jeśli naprawdę rozumiesz problem, łatwo będziesz umiał go nazwać. Einstein powiedział: jeśli nie potrafisz czegoś wytłumaczyć sześciolatkowi, to znaczy, że sam tego nie rozumiesz. Wytłumacz swój problem jak sześciolatkowi.

Nie powiedzieć TAK jednej możliwości oznacza powiedzieć NIE wszystkim – Michael Haggstrom

Byłoby świetnie, gdyby każdy problem miał tylko jedno rozwiązanie. Wystarczyłoby wiedzieć, co mi jest, a potem nacisnąć odpowiedni guzik. Niestety w życiu zwykle będziesz stać przed wieloma możliwościami. Pogódź się z tym, że często do końca nie wiadomo, która będzie najlepsza. Dlatego coś musisz wybrać i odtąd tego się trzymać.

Jakakolwiek decyzja jest lepsza od żadnej. Bo pozwala kreować Twoją sytuację, a nie tylko na nią reagować. Przynajmniej do jakiegoś stopnia z góry wiesz, czego się spodziewać. Kiedy masz już listę możliwych opcji postępowania, przemyśl za i przeciw każdej z nich. A potem na chwilę odłóż to racjonalne myślenie i zapytaj siebie a co by było najlepsze w tej sytuacji, gdyby wszystko mogło się zdarzyć? Czasem takie postawienie pytania nasuwa odpowiedzi, jakich nie wymyślilibyśmy racjonalnie.

Kiedyś na północy Norwegii zmagano się z problemem nieustannie zrywających się kabli sieci energetycznych, które pękały pod ciężarem zamarzającego na nich śniegu. Firma energetyczna zebrała więc swoich pracowników na naradę i poproszono ich o wszelkie możliwe pomysły, jak temu zaradzić. Kiedy wyczerpano już wszystkie możliwe racjonalne rozwiązania i żadne nie było dobre, poproszono ich, aby zaproponowali nawet pomysły nierealne, ale takie, które rozwiązałyby problem. Ktoś, może półżartem, rzucił wtedy: najlepiej byłoby, gdyby jakiś anioł strącał ten śnieg z przewodów, zanim zamarznie. Paradoksalnie, to właśnie ten od czapy pomysł został ostatecznie zrealizowany – chociaż w nieco zmienionej formie. Od tego czasu co kilka godzin nad liniami energetycznymi na niedużej wysokości przelatuje helikopter, a powiew jego śmigła strąca z przewodów śnieg. Problem zerwanych linii odszedł do historii.

Kiedy więc nie widzisz żadnego dobrego rozwiązania, zadaj sobie pytanie o to, co byś chciał, gdyby wszystko było możliwe – a nuż się spełni…

ZADANIA DO WYKONANIA

  • Pomyśl sobie o jakimś wyzwaniu albo trudności, jaka przed Tobą stoi i lub niedługo stanie. Dokładnie nazwij istotę tego wyzwania. Objaśnij ją, najlepiej na piśmie, tak, aby zrozumiał to nawet sześciolatek.
  • Zrób listę możliwych rozwiązań, a potem zapytaj siebie dodatkowo: gdyby nie było rzeczy niemożliwych, co byłoby najlepszym rozwiązaniem tego problemu? Może przyjdzie Ci do głowy jakiś anioł pomysłu.
  • Kiedy przyjdzie czas na decyzję, pamiętaj, że brak decyzji to też decyzja. Ale ona oddałaby Cię na pastwę ślepego losu. Dlatego wybierz coś, nawet jeśli to nie będzie idealne rozwiązanie. A potem się tego trzymaj. Powodzenia!

Jeśli ten tekst pomógł Ci albo zainspirował, podziel się nim z innymi.
Lubię to!